Strategie sadownicze według praktyków
Prowadzenie sadu wymaga dużej wiedzy, doświadczenia, znajomości uwarunkowań lokalnych i uważnego śledzenia dynamiki zjawisk meteorologicznych, umiejętności oceny sytuacji i potencjalnych zagrożeń, a także odpowiedniego doboru rozwiązań oraz preparatów, dopasowanych do potrzeb konkretnej plantacji. Jak w praktyce radzą sobie z tym polscy sadownicy?
Zgodnie z dyrektywą unijną sadownicy – jako profesjonalni użytkownicy środków ochrony roślin – mają obowiązek stosowania integrowanej ochrony roślin. To nadrzędne i uniwersalne zasady, które dotyczą wszystkich producentów rolnych. W ramach przestrzegania tych wytycznych sadownicy korzystają z opracowanych przez siebie strategii dbania o kondycję drzew owocowych i jakość uzyskiwanego plonu. O swoim podejściu do produkcji sadowniczej opowiedzieli doświadczeni praktycy, prowadzący gospodarstwa w centralnej Polsce.
Wojciech Rosiewicz wraz z żoną Magdaleną są właścicielami gospodarstwa sadowniczego w Muchnicach Nowych (woj. łódzkie). Od 20 lat uprawiają głównie jabłonie – obecnie w 4-hektarowym sadzie mają odmiany Champion, Gala, Idared, Golden Delicious – a ponadto grusze oraz czerwoną i czarną porzeczkę. Ok. 90% produkowanych w gospodarstwie jabłek to owoce deserowe. Przez wiele lat państwo Rosiewiczowie należeli do jednej z najstarszych polskich grup producenckich, dostarczającej owoce do dużych sieci handlowych, jednak zrezygnowali ze względu na częstotliwość i wielkość wymaganych dostaw oraz niskie ceny, jakie uzyskiwali. Obecnie sprzedają towar do sklepów i na potrzeby osób indywidualnych, współpracują też z większymi producentami i dostawcami. Jak powiedział sadownik, dla niego najlepszą rekomendacją jest fakt, że klienci doceniają jakość jego owoców i sami się po nie zgłaszają. Prowadzenie gospodarstwa sadowniczego to nie tylko praca i pasja, ale i sposób dbania o zdrowie bliskich: – Staram się, żeby te owoce miały na tyle dużo smaku i jakości, żeby moje dzieci chętnie je spożywały. Żeby jadły owoce zawsze zdrowe, pełne witamin i dobrych związków mineralnych, żebym nie musiał się martwić, że w moich jabłkach są jakieś składniki niedopuszczalne. A z owoców przemysłowych robię soki, które są z chęcią kupowane przez moich znajomych.
Z poszanowaniem organizmów pożytecznych
Opowiadając o swojej strategii, sadownik podkreślał, że prowadzi produkcję optymalną – stosuje środki ochrony roślin z nienaruszeniem barier biologicznych oraz kładzie duży nacisk na wprowadzanie do sadu organizmów pożytecznych, takich jak dobroczynek gruszowy, skorki czy biedronki. Aby zapobiegać wystąpieniu nadmiernej ilości szkodników, używa również pułapek feromonowych i prowadzi bardzo skrupulatne obserwacje aktywności owadów. – Dopuszczenie do wystąpienia pordzewiaczy czy dużej ilości przędziorków stanowi problem, a my staramy się, żeby zwalczać je jak najbardziej naturalnie. Stosujemy środki, które nie wyniszczą owadów pożytecznych: skorków, biedronek, złotooków czy dobroczynka, ze względu na to, że to są nasze zwierzęta, które nam pomagają utrzymać gospodarstwo w ryzach ekonomicznych – opowiadał z pasją Wojciech Rosiewicz.
Wspomaganie dla jakości i smaku
Kolejnym ze sposobów wspomagania drzew owocowych, stosowanym w gospodarstwie, jest nawożenie doglebowe, uzupełniane następnie odpowiednimi dawkami wapna i potasu, które odpowiadają za uzyskanie dobrego smaku owoców. Równie istotne z perspektywy sadownika są kolejne opryski wykonywane nawozami, mające też funkcję ochronną, ponieważ zmieniają pH na liściach, co powoduje zakłócenie procesów fizjologicznych u owadów szkodliwych, np. zwójek czy mszyc.
W dzisiejszych czasach sadownik musi mieć wiedzę z zakresu technologii uprawy, prawidłowego prowadzenia zabiegów pielęgnacyjnych, a ponadto powinien łączyć ją ze znajomością trendów rynkowych i oczekiwań klientów, aby prowadzić opłacalną produkcję i znaleźć zbyt dla swoich plonów. – To nie tylko kształt i wygląd, ale także smak decyduje o jakości i powodzeniu naszych owoców. Owoce, które nie mają smaku, ciężko sprzedać. Może ładnie wyglądają, ale później zniechęcają do jedzenia – podkreślał plantator. – Nie można określonych odmian za wcześnie wprowadzać na rynek, ze względu na to, że one muszą mieć czas odpoczynku po zbiorze, ten proces fizjologiczny musi się w nich jeszcze zakończyć.
Bezpieczna i rozważna ochrona
Mimo rosnącej świadomości środowiska sadowniczego wciąż można usłyszeć historie o propozycjach zastosowania preparatów niewiadomego pochodzenia, przywożonych użytkownikowi pod osłoną nocy. Ryzyko jest ogromne, ponieważ nieznany skład takich środków może spowodować wiele problemów. Paradoksalnie – najmniejszym z nich będzie brak działania po aplikacji okazyjnie kupionego produktu. Jednak zdarzają się przypadki, że nielegalny środek owadobójczy okazuje się herbicydem i może wyrządzić wiele szkód w sadzie lub wręcz może okazać się niebezpieczny dla osoby wykonującej zabieg czy dla środowiska.
Sprawdzone pochodzenie i bezpieczeństwo produktu to nie wszystko. Równie ważny aspekt, na który zwrócił uwagę Wojciech Rosiewicz, to postępowanie według zasad dobrej praktyki sadowniczej oraz przestrzeganie wszystkich zaleceń z etykiet środków ochrony roślin – zarówno jeśli chodzi o wymagane temperatury podczas aplikacji, jak i np. ilości cieczy roboczej czy poziom jej kwasowości – co pozwala na prawidłowe zadziałanie preparatów.
Kierując się wieloletnim doświadczeniem, sadownik z Muchnic Nowych z dużą rozwagą podchodzi do wyboru środków ochrony roślin. Dotyczy to zarówno pochodzenia, jak i sposobu ich działania i wpływu na ekosystem sadu. Dlatego zwraca uwagę, czy preparaty i ich substancje aktywne są znane na krajowym rynku, czy produkty są w oryginalnym opakowaniu i mają etykiety w języku polskim. Gwarancją bezpieczeństwa jest kupowanie środków w sprawdzonych punktach, od zaufanych dostawców. Dodatkowo dowodem wiarygodności jest bezpośredni kontakt z przedstawicielami handlowymi czy doradcami, którzy oprócz rekomendowania produktu proponują, aby osobiście omówić możliwości współpracy oraz opcje i zasady włączenia danego preparatu do stosowanego programu ochrony.
Tak właśnie było w przypadku oferty, która została przedstawiona podczas spotkania w jednym z lokalnych punktów sprzedaży środków ochrony roślin. Dystrybutor produktów marki INNVIGO zaproponował, aby w gospodarstwie państwa Rosiewiczów przetestować nowy preparat z portfolio tej firmy, czyli zarejestrowany wiosną 2019 roku fungicyd przeciwko parchowi – Astron 350 SE, którego substancją czynną jest ditianon. Testy zostały poprzedzone szczegółowym omówieniem właściwości preparatu i wskazówkami technicznymi co do jego stosowania, dzięki czemu użytkownik miał pewność, jak prawidłowo i skutecznie przeprowadzić zabiegi, a w efekcie uniknął zainfekowania sadu parchem jabłoni.
Sadownik mówi: sprawdzam
Sadownicy stanowią bardzo wykształconą grupę producentów rolnych. Dlatego uważnie analizują dostępne na rynku możliwości ochrony i wybierają oferty, które są nie tylko atrakcyjne cenowo, ale przede wszystkim efektywne w praktyce. Paweł Kołacz prowadzi z żoną Ewą gospodarstwo sadownicze w miejscowości Wola Chojnata (woj. łódzkie), gdzie ma 18 ha jabłoni i 4 ha gruszy. Mówi o sobie, że jest niedowiarkiem i zamiast z góry ufać zasłyszanym opiniom, wdraża i testuje rekomendowane produkty w swoim sadzie. Wiosną tego roku otrzymał zapytanie od dystrybutora środków ochrony roślin, z którym współpracuje, czy chciałby sprawdzić działanie nowego fungicydu INNVIGO. Ponieważ w poprzednim sezonie korzystał już z preparatów tej firmy, ale nie w formie doświadczeń, chętnie zgodził się na testy wdrożeniowe produktu Astron 350 SE. Chociaż podchodził do tego preparatu nieufnie, jak do każdej nowości, finalnie był zadowolony ze skutków zabiegów: – Środek działa, do tego cena jest atrakcyjna, polska firma – wszystko na tak.
Fungicyd Astron 350 SE jest oparty na znanej w sadownictwie substancji aktywnej, czyli na ditianonie, ale w unikalnej, płynnej formulacji. Uzyskał on rejestrację i pojawił się w sprzedaży już w trakcie tegorocznego sezonu wegetacyjnego. Ponieważ środek jest przeznaczony do zwalczania parcha jabłoni oraz parcha gruszy od fazy nabrzmiewania pąków kwiatowych do etapu, gdy owoc osiąga połowę swojej typowej wielkości, możliwości jego stosowania były tej wiosny ograniczone czasowo. Dlatego firma INNVIGO zrealizowała liczne doświadczenia wdrożeniowe w sadach w różnych regionach Polski, aby jak najlepiej poznać jego właściwości w praktyce i sformułować optymalne zalecenia dla użytkowników. – Preparat Astron jest nowym produktem, który w tym roku wszedł na rynek polski. W tym sezonie prowadziliśmy dalsze badania, w jakich mieszaninach rekomendować go i z jakimi innymi środkami ochrony bądź nawozami może być stosowany – poinformował Radosław Bończak, doradca z INNVIGO. – Całkowicie bezpiecznie można połączyć Astron 350 SE z preparatem Batalion 450 SC, a także z wieloma innymi produktami aplikowanymi w tym okresie. Wszystkie te doświadczenia potwierdziły pełną skuteczność naszego środka.
Materiał prasowy Innvigo
Komentarze