Członkowie grup producenckich: Sadownictwo się nie opłaca!
Niskie ceny skupu owoców, wzrastające koszty pracy, trudności ze znalezieniem pracowników sezonowych, ograniczenia w eksporcie – to według raportu Unii Owocowej pt. „Trendy na polskim rynku sadowniczym” największe problemy, z którymi muszą mierzyć się polscy producenci owoców. Wielu dochodzi do wniosku, że ich działalność jest nieopłacalna…
Rzeczone badanie przeprowadzono na przedstawicielach grup producenckich. Wyniki mogą dawać do myślenia – tylko 8% badanych odpowiedziało, że praca sadownika jest opłacalna i chcieliby przy niej pozostać. 32% nie miało zdania w tej kwestii. Warto zwrócić uwagę, że badania dokumentują nastroje w ubiegłym sezonie; obecnie, w dobie koronakryzysu, należałoby spodziewać się jeszcze mniej optymistycznych wyników.
Jako inne zagrożenie dla sektora produkcji owoców członkowie grup producenckich wymieniają zmiany klimatyczne, które wzmagają presję ze strony chorób oraz szkodników. Kłopotem jest również pustosząca uprawy susza i coraz silniejsza konkurencja – wewnętrzna oraz zewnętrzna.
Sadownikom bardzo dało się we znaki rosyjskie embargo, którego skutki odczuwalne są do dziś. W ich opinii nie podjęto dostatecznych działań, aby pozyskać nowe rynki zbytu. Z kolei otwieranie nowych kanałów sprzedaży owoców za granicę wzmaga restrykcje jakościowe, gdyż na zachodzie są one bardziej wyśrubowane niż w Federacji Rosyjskiej. Wielu producentów ma problem, aby sprostać tym wymaganiom.
Sadownicy narzekają także na wysokie ceny sprzętu i usług oraz błędy w kalkulowaniu kosztów. Chcieliby, aby w cenach sprzedaży uwzględniać amortyzację (np. zużycie maszyn) czy koszty przechowalnictwa.
Sadownicy obawiają się ponadto, że nacisk Unii Europejskiej na promocję produkcji ekologicznej spowodują, że zachwiana zostanie równowaga rynku, a podaż owoców ekologicznych weźmie górę nad popytem. Odbije się to na dochodowości sadów ekologicznych.
Na tym nie koniec - w raporcie postuluje się umocnienie pozycji organizacji zrzeszających producentów owoców i warzyw. Zwiększenie wpływów grup producenckich miałoby poprawić sytuację polskich sadowników, którzy wciąż są niechętni organizowaniu się w grupy. Podaje się przykład Włoch jako kraju, w którym za 65% produkcji jabłek odpowiadają cztery czołowe grupy producenckie, a sytuacja sadowników jest tam znacznie lepsza.
Czy rzeczywiście jest tak fatalnie jak twierdzą grupy producenckie?
Komentarze
To Polska tu wszyscy narzekają.
A co do przekwalifikowania dam Ci taki przykład
na mojej rodzinnej wiosce sadownictwem zajmowali się wszyscy od pokoleń i żyli tylko z sadów w tej chwili w każdym gospodarstwie są ludzie pracujący na etatach .
Nie trzeba chyba nikogo przekonywać że gdyby mieli zagwarantowany godziwy zysk nikt z nich nie gonił by na etat a wieczorami i w nocy po sadach.
Zobaczyliście jabłka po 4zl i kilka nowych samochodów na parafii i już wszyscy wrzuceni do jednego worka.
Moje dzieci już nawiały do miasta.
A ja w tej chwili nie mam postawy roszczeniowej tylko stwierdzam fakt czas ,, kokosów,, już minął.
W takich kalkulacjach lepiej jest operować procentami. Biznes na poziomie 50% rentowności jest akceptowalny.
Wam jest zawsze źle!!!
amortyzacja inwestycje itd.
Wskaż mi zatem drogi Piotrze które to firmy płacą tak po ludzku uczciwie podatki dochodowe nie uciekają w zakup niezbędnych do pracy nowych limuzyn zagranicznych ,,szkoleń,,.
Podstawa budżetu to VAT i akcyza dochodowy to znikomy procent.
Jeżeli jeszcze nie widzisz różnicy to spójrz na emerytury
rolników albo czy pracując w cudzym biurze sam musisz sobie kupić nowy sprzęt ,czy obchodzi Cię że wyprodukowany towar zalega na magazynie...
Naprawdę proponuje szerzej spoglądać na świat
Mieszkasz, masz sad w miejscu X i ta lokalizacja determinuje rodzaj sprzedaży.Jeśli nastawiasz się na "eksport" , sprzedaż przez GP , to musisz liczyć się z cenami na poziomie 30gr, tak było w sezonie 2018.Jeśli przy takich cenach masz zysk , rób dalej w sadzie, gdy zysku nie masz zmień co się da albo zmień pracę...proste jak budowa cepa, chyba żeś po pięćdziesiątce ... to żeś wtopił.
Naprawdę warto przejrzeć na oczy i przyjąć do wiadomości że w roku o normalnym urodzaju, przeciętnym urodzaju , cena w GP 50 gr to będzie sukces,wiśnia 75gr też ekstra, śliwka 50gr - super.Mamy nadprodukcję i żadne zaklęcia i modlitwy tego nie zmienią!!!.Trzyma się jeszcze cena Gali i Goldena, ale jak długo? rok , dwa iii pozamiatane.Pozostaje wciąż borówa i wczesna truskawa ... jak długo ?Na prawdę dziwię się młodym ludziom którzy w pierwszym pokoleniu idą w sadownictwo ... no ale cóż ich cyrk ich małpy...
Ja zdecydowanie wolę pierwszą możliwość. I tak próbuje robić.oczywiscie nie zawsze się udaje Ale.. .bliżej mi do tego pierwszego podejścia
Styl pracy z zachodu to jest godny pozazdroszczenia 8h - praca, 8h - odpoczynek, 8h - sen. I co na to powiecie niewolnicy mamony i ziemi:)
Jeszcze jedna kwestia co do opłacalności.to pojęcie względne. Jednemu wystarczy jak mu zostanie 4 Tyś z ha, innemu 10tys a jeszcze innemu musi zostać 30tys żeby mówił o opłacalności.ja znam osoby (nie związane z sadownictwem) ze jak ma z biznesu zostać 20 Tyś miesięcznie to on do tego nie podchodzi bo to się nie opłaca. A inni za taki biznes by na kolanach do Częstochowy szli
Zdziwilbys się bartusiu i to grubo...dziś idzie się po bandzie...młodzi nie będą dorabiać się całe życie...chcą teraz zaraz już...
Skoro sadownictwo jest takie nieopłacalne dlaczego nikt nie bankrutuje tylko każdy dalej produkuje???
Jak to możliwe???
Albo jednak się opłaca albo ktoś tu kłamie;)
Nie mam wiśni więc mało mnie to interesuje
Może i tak jest.ale tacy co kupują te mieszkania to nie prowadzą biznesu od 5 czy 10 lat tylko 2 lub nawet 3 pokolenie. Nie wierzę że ktoś po 10 latach pracy w sadzie kupuje sobie mieszkanie w Wawie.chyba że tylko na to pracuje.jak ktoś zaczął te kilka lat temu od przysłowiowego zera to faktycznie się okazuje że to mało opłacalny biznes.taakie moje zdanie.
"Sadownicy narzekają także na wysokie ceny sprzętu i usług oraz błędy w kalkulowaniu kosztów. Chcieliby, aby w cenach sprzedaży uwzględniać amortyzację (np. zużycie maszyn) czy koszty przechowalnictwa." Co do tego wątku to chyba tak powinno być żeby te koszty wszystkie wyliczać w opłacalność.penie ze że większość rzeczy kupuje się czy buduje raz na 30 lat Ale tego za darmo też nikt nie da.
Moje zdanie kolego.oplaca się jeśli ktoś ma sprzęt i cała infrastrukturę. Jeśli ktoś teraz przerzuca się ze zboża na sądy cienko to widzę.moim zdaniem dobry czas na odrobienie się na sadach był 20-30 lat temu.kto wtedy inwestować teraz zbiera i nie powinien narzekać.
Ja osobiście nie narzekam.mam za co żyć. Ale nigdy nie jest tak żeby nie mogło być lepiej.pracuje na równi z pracownikami.i nie stać mnie na mieszkania w Wawie czy zmiany aut co 3 lata na nowe
Tylko dlaczego sadownicy wykupują wszystko co się wybuduje d Grójcu i okolicach???w Warszawie też kupują...
Bambry już nie kupuje kolejnych ha tylko kolejne mieszkania...są tacy co mają 10 i mówią,że się nie opłaca sądownictwo:))))
Serio