Spekulanci
W ubiegłym tygodniu klient poprosił mnie o zorganizowanie dostawy jabłek drugiej klasy, odmiany Idared. Dałem ogłoszenie i dostałem szybki odzew, który przerósł moje oczekiwania. Było w czym wybierać. Natomiast oprócz konkretnych ofert dostałem mnóstwo propozycji kupna jabłek po gradzie. No i zaczynam się zastanawiać co kierowało ludźmi, którzy zamykali w chłodniach KA owoce uszkodzone przez grad?
Cena jabłek przemysłowych na jesieni oscylowała wokół 50 groszy. To była dobra cena jak na owoce tej kategorii. W naszym modelu produkcji owoców, pozwalała ta cena pokryć koszty bieżące produkcji jabłek a nawet dawała szansę na niewielki zarobek (sądzę, że koszty bieżące produkcji nie przekraczają 40 groszy). Wobec tego na co liczyli sadownicy, którzy gazowali owoce obite przez grad? Nie był to pojedynczy przypadek, ale naprawdę szeroka praktyka, bo takich ofert było multum. Czy wszystkim wydawało się, że ponownie wiosna przyniesie cenę 4 zł/kg? Mam wrażenie, że wiosna 2020 r., to zrobiła więcej złego niż dobrego w głowach sadowników. Rozumiałbym, gdyby ktoś urządził sobie spekulację i zamknął jedną komorę takiego jabłka z np.: trzech, które zazwyczaj zapełnia a pozostałe owoce sprzedał na przemysł. Jednak, jeśli ktoś zbiera 3 komory i w całości je zapełnia takim szrotem, to naprawdę jest ryzykantem. Jestem zwolennikiem ponoszenia ryzyka, bez ryzyka nie ma postępu i rozwoju. Jednak, jeśli ktoś ma na utrzymaniu żonę, dzieci i dom, to czy rozsądnym jest ryzykować wszystkim? Przecież przy aktualnych cenach przemysłu (bo na cóż innego można sprzedać jabłka po gradzie?) to naprawdę taki spekulant stracił sporo. Jest to dla mnie zdumiewające i nie umiem znaleźć uzasadnienia dla takiego postępowania.
Ta sytuacja w ogóle jest dla mnie przyczynkiem do wysnucia szerszej tezy, że sadownicy są oderwani od realiów rynku. Stąd takie nielogiczne posunięcia i skłonność do podejmowania przeszacowanego ryzyka. Większość z producentów nie wie co może i powinna zrobić ze swoimi owocami. Nie umie ocenić ich wartości. W braku takiej wiedzy utwierdza mnie lektura postów na Facebook'u, gdzie jedni przez drugich prześcigają się w zapowiedziach po ile będzie jabłko za kilka miesięcy. Na jesieni byliśmy zawaleni takimi dyskusjami i – co ciekawe – mieliśmy zarówno zwolenników ceny 3 zł/kg ("jest mniej jabłka niż rok temu") oraz zwolenników tragedii cenowej. "Od Sasa do Lasa". Na dane WAPA można machnąć ręką. One są tak wiarygodne jak dziennik telewizyjny w Korei Północnej, podobnie jak dane GUS-u (kto był respondentem, ten wie jak wygląda zbieranie informacji), tak samo marnie oceniam spekulacje TRSK. Jednak nawet gdyby założyć poprawność informacji o zbiorach i zapasach, to nikt nie jest w stanie stwierdzić, ile z tych zapasów to są jabłka w jakości handlowej. Ponieważ w Polsce Galę Royal w jednym sezonie kupuje się po 1,2 zł/kg (cena za wagę w skrzyni, rozmiar +60 mm, rok 2018) a raz Glostera po 4 zł/kg (waga w skrzyni, rozmiar +65 mm, rok 2020). Rozchwianie rynku jest ogromne i coś, co dziś wydaje się bezwartościowym szmelcem (jabłko po gradzie) może w następnym roku być na wagę złota. Wydaje mi się, że stąd te motywacje do nieracjonalnych decyzji o przechowywaniu byle czego. Ja wiem, że "gołąbek na dachu" kusi. Jednak w dłuższej perspektywie, w przekroju kilku sezonów, to takie zachowania są zgubne i nieuzasadnione ekonomicznie. Mówiąc wprost, więcej na nich sadownik traci niż zyskuje, bo lat ze zwyżkami cenowymi jest mniej niż ze spadkami (przez spadek rozumiem cenę równą bądź niższą niż cena jesienna + koszty przechowywania).
Nikt za nas nie rozwiąże naszych problemów, musimy to zrobić sami. Nawet byłoby źle, aby ktoś miał to robić (Boże broń przed cenami minimalnymi!). Dobrze by branża sama zaczęła racjonalnie działać, co jednak uważam za niemożliwe. Naprawdę ludzie muszą dostać nieźle finansowo w skórę, aby zacząć zachowywać się zgodnie z logiką. Może dopiero faktycznie niezła strata na przechowywaniu owoców pozwoli zrozumieć, że chłodnia to nie szpital i lepszego niż włożyliśmy, to nie wyciągniemy?
Komentarze
Pamięć sadownika sięga tylko poprzedniego sezonu...skoro wtedy zapłaciło to i teraz ma zapłacić.
Stąd ten owczy pęd do zamykania wszystkiego.... dosłownie wszystkiego co wisiało na drzewie.
Baltona miała być po 5 za wagę a szrot po 3 .
Roman wspominał ,że jabłka jest więcej niż w poprzednim sezonie i cud się nie powtórzy
Ale co tam...Roman jest idiota a reszta jest mądra i tej wersji się trzymajmy
Na moim dowcipie się nie poznali a teraz myślą ,że skumali ironię redaktura
Cały artykuł uważam za bardzo mądry i trafny a Ty najwyraźniej w ogóle go nie zrozumiałeś.
Oczywiście,że może trzymać co chce i jak długo chce...tylko niech potem się nie pruje ,że źle sortują i cyny nima.
Skoro przechowuje szrot to nie powinien się dziwić,że cena jest za szrot
Jeżeli tak samo jak autor chcesz uświadamiać innych to może wskaż jedno mądre zdanie w tym tekście. Może uwierzyłeś w to, że jabłka po gradzie i są winne destabilizacji rynku. Ja uważam jednak że robią do zrzeszenia GP i inni monopoliści.
Każdy kto ma odrobinę poczucia humoru zrozumiał, że tytuł jest ironiczny.
Jak widzę autor tego miernego komentarza też jest anonimowy. Można by powiedzieć nie podoba Ci się to nie czytaj. Więcej takich artykułów to może uświadomi to tych, którzy popełniają tego typu błędy.
Przecież już o tym pisałem .tylko w nieco krótszej i bardziej dosadnej formie...
Jeżeli sadownik ma ochotę trzymać jabłka po gradzie, w swoich własnych komorach to piszącemu te bzdury gu... do tego.
Brawo dla autora