Gdzie dwóch się bije, tam trzeci (nie)korzysta?
Konsekwencje nowej polityki handlowej prowadzonej przez prezydenta Trumpa najmocniej uderzają w producentów jabłek i czereśni. Obecnie wywóz amerykańskich jabłek do Meksyku i Chin jest objęty dodatkowymi taryfami celnymi, co sprawiło, że stawki wzrosły odpowiednio do 20 procent i 50 procent. Amerykańscy sadownicy boją się, że stracą ważne dla siebie rynki eksportowe. A trzeba zauważyć, że w 2017 roku Chiny i Meksyk były odbiorcami 30 procent całkowitego eksportu amerykańskich jabłek.
Amerykańska rządowa agencja Congressional Research Service opublikowała raport o skutkach nowej polityki handlowej prezydenta Trumpa dla amerykańskiego rolnictwa. Raport zawiera dane na dzień 31.12.2018 i informuje, że wojna handlowa z Chinami oraz renegocjacja umowy NAFTA, a także cła chroniące producentów stali i aluminium, pociągnęły za sobą działania odwetowe podjęte przez szereg krajów, które były ważnymi odbiorcami amerykańskich owoców.
W 2017 roku USA wyeksportowały jabłka o łącznej wartości 969 mln USD. Z tego sam Meksyk zaimportował owoce za 275 mln USD, od stycznia 2018 roku wzrosło jednak cło z 0 do 20%. Chińczycy odpowiedzieli natomiast zwyżką ceł z 10 na 50%, choć rynek chiński odpowiadał za amerykański eksport jabłek wart 18 mln USD. Ważnym odbiorcą jabłek były również Indie, które kupiły w 2017 roku owoce o wartości 97 mln USD, co stanowiło 10%, eksportu a od stycznia 2019 tamtejszy rząd proponuje cło w wysokości 75%.
Amerykańscy eksporterzy i farmerzy są bardzo niespokojni, bo według wyliczeń USDA aż 20% ich przychodów przypada za sprzedaż eksportową. Jednak głównym problemem może okazać się wypadnięcie z rynku. Obawiają się, że dotychczasowi odbiorcy znajdą nowych dostawców. Jako przykład wskazują chińskich nabywców soi, którzy bardzo szybko znaleźli alternatywę, gdy tylko amerykańskie zboże stało się niekonkurencyjne cenowo przez podwyższone cła.
Raport wskazuje również na zagrożenie, jakie dla powrotu na te rynki rodzą umowy o wolnym handlu procedowane między UE a Meksykiem oraz niedawno podpisana umowa między UE a Kanadą. Unia jest istotnym producentem jabłek i istnieje możliwość, że na te dwa rynki (szczególnie Meksyk) mogą wkrótce wejść unijni producenci i wówczas powrót amerykańskich produktów, nawet po uspokojeniu zawirowań celnych, będzie bardzo trudny.
Polscy sadownicy doskonale wiedzą, jak duży wpływ ma polityka na sytuację gospodarstw i nie trzeba przekonywać o słuszności tej tezy, bo zbyt dobrze ostatnimi latami jest to odczuwane. O chińskim deficycie jabłek oraz wojnie celnej z USA wiadomo było od wiosny 2018 roku, lecz nie udało się w Polsce stworzyć większego i zdeterminowanego grona producentów, którzy produkowaliby jabłka na ten rynek. Na problemy administracyjne, jakie stoją przed chętnymi, zwracano uwagę już niejednokrotnie.
Mimo, że jesteśmy jednym z nielicznych krajów w Europie, który posiada zezwolenie na dostawy do Państwa Środka, to eksportujemy tam tak mało, że nie ma to żadnego wpływu na nasz rynek. Nawet wtedy, kiedy z Chin niemalże „wypada” największy konkurent (USA), a przymrozki dewastują chińskie sady (spadek produkcji o 30%)... Chińczycy latem kontraktowali jabłka po około 5 zł/kg, gdy my już mogliśmy przewidywać rekordowe plony w naszych sadach i związane z tym niskie ceny.
Źródło: crsreports.congress.gov
Komentarze
Odmiam popularnych niemamy, ale przede wszystkim nie ma
firmy która podjęła by tak wielkie ryzyko, były już próby podjęcia współpracy trzy lata temu ale skończyły się na kilku kontenerach.
Ten rynek jest trudny a koszty transportu ogromne.
Ligola,idareda,jonagoreda i sampiona tam nie sprzedamy...
Dziekuje