Komunikat sadowniczy Zbigniew Marek, Fosforyny potasu i ciecz bordoska
Gala, Szampion oraz Red Delicious i jego mutacje to jedne z najbardziej wrażliwych na choroby kory i drewna odmian jabłoni. W dzisiejszym komunikacie Zbigniew Marek opowiada o preparatach nawozowych, które oprócz samego odżywiania, mają również pewien pozytywny „efekt uboczny”.
Fosforyny potasu, czyli preparaty fosforynowe pobudzą odporność roślin, dzięki czemu staną się one mniej podatne na patogeny. Pan Zbyszek przypomina też o zapomnianej już cieczy bordoskiej, która do tej pory używana jest w Zachodniej Europie. Na naszym rynku także dostępny jest preparat nawozowy w swoim składzie praktycznie niczym nie różniący się od niegdyś stosowanej cieczy bordoskiej. Więcej w komunikacie Pana Marka:
Komentarze
W czasie gotowania/rozpuszczania siarczanu miedzi ("siny kamień") powstaje mocno żrąca ciecz i dlatego metalowe garnki czy wiadra używane przy tej okazji bardzo szybko się rozpadały. Ale następną czynnością w procesie tworzenia cieczy bordoskiej było neutralizowanie w roztworze wapniowym. Gotowe preparaty dostępne na zachodzie Europy są już gotowymi, stabilnymi mieszankami i przez to bezpieczne w stosowaniu. Wspomniany przeze mnie preparat ma odczyn neutralny (info od producenta). Zaprzyjaźniony Włoch stosuje ten preparat od 5 lat (uprawa ekologiczna) i twierdzi, że nigdy nie miał żadnych problemów z opryskiwaczem, ani z zatykaniem dysz. Oczywiście, po każdym użyciu opryskiwacz musi być umyty... ale to przecież normalne :)
Odnośnie "mniej życzliwych" komentarzy:
zajmuję się doradztwem od 8 lat i, nie licząc 3-mies. epizodu w firmie z której sam zrezygnowałem, obecnie pracuję dla 2-giej firmy - to chyba nie są częste zmiany pracodawcy? Dopytać Włochów czy Hiszpanów o preparat, który nie ma odpowiednika w Polsce - to żaden wstyd, a raczej przejaw odpowiedzialności. Wpis Alberta Z. okazał się prowokacją i próbą skłócenia doradców - już zniknął, a sprawa chyba będzie miała cd. A "Kopernik była..." , sorry, Sadownik jest Kobietą... sfrustrowaną... i mąci...
spróbuję po kolei: jeśli mszyc pozostanie 10% to i tak będzie ich za dużo ,
oczywiście zgadzam się, że o opłacalności zabiegu w dużej mierze decyduje skuteczność. W przypadku cieczy bordoskiej skuteczność była dobra, wg wielu sadowników (o szacownym numerze Pesel) nawet wyższa od dzisiaj stosowanych "siuwaksów". Przy okazji zaznaczam, że substancje czynne w cieczy bordoskiej działają powierzchniowo, więc mają działanie głównie zapobiegawcze i ograniczające patogena. Ale... proszę zrozumieć, nie wszystko w takim filmie wolno powiedzieć. Nie mogę np. powiedzieć, że wspomniana ciecz była/jest lepsza od jakiegokolwiek śor, bo mógłbym mieć nieprzyjemności i kłopoty. Wspomniany w filmie preparat jest zarejestrowany jako nawóz - i choćby z tego powodu nie wolno mi go porównywać z zarejestrowanymi jako śor, ani używać niektórych określeń zarezerwowanych dla śor.
Zgadzam się, że ON do ciągników jest drogi... (i, niestety , zapowiada się, że będzie jeszcze znacznie droższy) ale to chyba jeszcze bardziej każe nam szukać tańszych rozwiązań - oczywiście skutecznych, bo inaczej szkoda nerwów, czasu i pieniędzy na "siuwaks", i na paliwo, i na pracę traktorzysty.
Wg zdobytych przeze mnie informacji, ciecz bordoska nie była środkiem żrącym. "Świadek tamtych czasów" mówił mi, że wykonywał te zabiegi opryskiwaczem ciągnionym przez konia, co sugeruje niską agresywność cieczy. Kłopotliwość polegała raczej na tym, że "siny kamień" należało rozbić młotkiem, zmielić, rozpuścić w ciepłej wodzie, a następnie dodać roztwór wapienny - wszystko to nie było "pierwszej czystości" i czasem zatykały się końcówki opryskiwacza. Obecne w sprzedaży odpowiedniki cieczy bordoskiej są bardzo czyste. Wpływ cieczy bordoskiej na aparaturę (tak mi się wydaje, ale jeszcze dopytam dla pewności) nie powinien być silniejszy niż cieczy kalifornijskiej, a na pewno łatwiej było umyć opryskiwacz po "bordo" niż po "kaliforni".
pozdrawiam serdecznie