Jeśli mocznik, to w parze z siarczanem magnezu!
Przy standardowym przebiegu pogody, jeżeli nawożenie posypowe zostało wykonane prawidłowo, nie powinna się pojawić potrzeba dokarmiania pozakorzeniowego drzew innymi składnikami niż wapń.
Istnieje jednak wiele czynników, które mają wpływ na dostępność składników mineralnych dla systemów korzeniowych roślin oraz zdolność do ich pobierania. W praktyce pojawia się zatem potrzeba interwencyjnego uzupełniania będących w niedoborze składników.
Występujące obecnie intensywne opady deszczu miały prawo wpłynąć na zmniejszenie zawartości pierwiastków w podłożu (większość jonów jest w środowisku glebowym mobilna i bardzo łatwo się wypłukuje) oraz ograniczenie ich pobierania przez rośliny. W przypadku nadmiernego uwilgotnienia gleby, pobieranie niezbędnych do funkcjonowania drzew pierwiastków zostaje upośledzone. Wynika to z zaburzenia stosunków wodno-powietrznych, spadku dostępności tlenu (korzenie oddychają powietrzem glebowym), w skrajnych przypadkach – z zamierania włośników i korzeni. Roślina nie może skorzystać z zasobów glebowych, nawet jeśli są one dostateczne i zostało wykonane prawidłowe nawożenie w okresie wcześniejszym.
Skala negatywnego zjawiska zależy od lokalnych warunków glebowych (m. in. przepuszczalności podłoża), gatunku, wieku drzew i stopnia rozwoju ich systemu korzeniowego, długości okresu, w którym utrzymuje się nadmierne uwilgotnienie oraz innych czynników.
Dlatego też wielu producentów decyduje się na uzupełnienie brakujących składników zabiegami dokarmiania pozakorzeniowego, czy to po dostrzeżeniu objawów niedoboru, czy też (lepiej) zanim się one pojawią. Wykonuje się w tym celu serię opryskiwań różnymi nawozami płynnymi.
Jeżeli chodzi o dokarmianie azotem, wybór pada najczęściej na mocznik. Jest to nawóz tani, bezpieczny, wydajny i w przeciwieństwie do wynalazków, jego skuteczność potwierdza wieloletnia praktyka rolnicza. Azot występuje w moczniku w formie organicznej (amidowej), w związku z czym jest łatwiej pobierany przez zielone tkanki roślin. Kropla roztworu mocznika cechuje się mniejszym napięciem powierzchniowym, a więc większą lepkością od roztworów nawozów mineralnych, dzięki czemu lepiej „trzyma się” liścia i w mniejszym stopniu spływa z jego powierzchni. Mocznik przenika do apoplastu (przestrzeni międzykomórkowych wraz z wysyconymi wodą ścianami komórkowymi) i dopiero tam ulega amonifikacji z udziałem enzymu ureazy. Zostaje w ten sposób przekształcony do jonów amonowych, które roślina włącza do swojego metabolizmu.
Rozkład mocznika już po wchłonięciu do przestrzeni międzykomórkowych jest jak najbardziej prawidłowy. Niestety pod wpływem wysokiej temperatury często dochodzi do niego jeszcze na powierzchni blaszki liściowej. Wówczas powstaje obojętny dla rośliny dwutlenek węgla oraz fitotoksyczny amoniak. Dobrą praktyką jest dodawanie do mocznika jedno- albo siedmiowodnego siarczanu magnezowego. Nie tylko będzie on dla drzew źródłem magnezu, ale dodatkowo ograniczy rozpad mocznika, chroniąc zielone części roślin.
Odpowiednie stężenie mocznika to 0,5%, zaś jednowodnego siarczanu magnezowego 2% (poszkodowanym drzewkom lepiej zrobi mniej azotu dostarczane częściej niż jednorazowa "dawka uderzeniowa").
Jeżeli chodzi o przygotowanie cieczy roboczej, najpierw dodajemy mocznik, później siarczan magnezu, a na koniec ewentualnie nawóz mikroelementowy, jeżeli producent na to zezwala. Do zabiegu powinno się użyć odstanej i ogrzanej wcześniej wody. Unikać oprysku w wysokich temperaturach, przy silnej operacji słonecznej oraz na mokre organy roślin.
Komentarze
Cytuję Selak:
Ale jak sypaled wiosna 100 kg/ha n pod krzak to było dobrze????
Teraz 1-2kg mocznika do beczki to dramat?????