Dobry sezon dla jabłek na obieranie
Większość z sadowników, przynajmniej deklaratywnie, prowadzi produkcję jabłek deserowych. Pozostałe formy zagospodarowania tych owoców są odpadem produkcyjnym. Oczywiście główną formą ich zagospodarowania jest przetwórstwo przemysłowe na zagęszczony sok jabłkowy (ZSJ). Warto jednak nadmienić, że istotną rolę odgrywa również produkcja soków „not from concentrate“ (NFC) oraz jabłka z przeznaczeniem na obieranie. Te ostatnie służą głównie jako składnik ciast i wypieków, wsady owocowe do jogurtów, składniki sałatek owocowych itp. Form wykorzystania obranych jabłek jest wiele.
W niektórych sezonach, gdy na Zachodzie pojawia się deficyt jabłek, ceny jabłek na obieranie w naszym kraju osiągają dość atrakcyjne stawki. Rosną one z powodu ogromnego zapotrzebowania europejskich przetwórni na surowiec. Polskie przetwórnie starają się raczej utrzymywać stawki nieznacznie wyższe (o ok. 20 gr) niż w przypadku cen jabłek przemysłowych. Jednak w tym roku, od początku sezonu, obserwujemy wyraźne zainteresowanie zachodnich przetwórni naszymi jabłkami.
W poprzednich sezonach mieliśmy problem z jesiennymi wysyłkami na Zachód, ponieważ holenderskie i niemieckie zakłady przerabiały tzw. „drugie rwanie" z miejscowych sadów, a więc miały dostatek surowca. Natomiast ten sezon jest inny od początku. Już we wrześniu napływały szerokim strumieniem zapytania z Zachodu o jabłka na obieranie. Ceny holenderskiego Jonagolda (oraz jego mutacji) osiągały dość wysokie poziomy, więc przetwórnie szukały tańszego surowca i przychylniejszym okiem patrzyły na dostawy z Polski. W latach urodzaju, po doliczeniu niemałych kosztów transportu, nasze owoce zbliżały się cenowo do miejscowych, więc były mało atrakcyjne. Teraz nie sposób kupić Janagoldy w Holandii poniżej 0,50 euro/kg (nawet o niskich parametrach). Przy modelu handlu „za wagę w skrzyni", powoduje to, że sortownie nawet odpadu nie chcą sprzedawać zbyt nisko, aby odzyskać jak największą część ceny zakupu. Pojawia się więc pole dla eksportu z Polski.
Na dziś zachodnie przetwórnie muszą płacić około 40 centów za kilogram jabłek z rodziny Jonagoldów a i tak deficyt tych odmian jest tak duży, że praktycznie każda partia błyskawicznie znajduje nabywcę. Zakłady w Niemczech oraz Holandii obierają głównie Jonagoldy i Elstara, choć ta druga odmiana to raczej uzupełnienie, często również obiektem ich zainteresowań jest Golden Delicious. Rzadziej sięgają natomiast po polskiego Ligola, ponieważ jego miąższ jest zbyt jasny, podobnie jak Idareda. Kolor miąższu jest problemem głównie dla odbiorcy niemieckiego, Holendrzy mają z tym mniejszy problem. Oczywiście, standardowo już dla naszego eksportu, polskie jabłka nader często okazują się zbyt miękkie. Na Zachodzie wartością graniczną jest 5,5 kG, co dla Ligola jeszcze nie jest problemem, natomiast nasze Jonagoldy często już są zbyt miękkie. Jędrność często bywa też problemem w handlu jabłkami świeżymi. Widać więc, że jeszcze wiele pracy jest w tej kwestii przed polskimi sadownikami. Jednak obecny sezon charakteryzuje się większą tolerancją dla jędrności, z powodu deficytu owoców na rynku. Mimo wszystko obieranie jabłek poniżej 5 kG jest dość trudne i nawet bardzo niska cena rzadko kusi nabywców.
W Polsce przetwórnie oferują około 70-75 groszy za jabłka z przeznaczeniem na obieranie. Przyjęło się w naszym kraju, że akceptują one towar w niesorcie, co odróżnia je od tych zachodnich, gdzie owoce muszą być rozsortowane co 5 bądź częściej co 10 mm. Jednak nawet pod doliczeniu kosztów sortowania oferty z Niemiec czy Holandii są atrakcyjniejsze, wynoszą one nie mniej niż +/- 1 zł, a jeśli zdecydujemy się na samodzielny eksport możemy liczyć nawet na 1,2 zł/kg.
Przeznaczenie jabłek na obieranie może stanowić ciekawą alternatywę handlową dla producentów owoców ekologicznych nastawionych na przetwórstwo sokowe. Bardzo często na soki sypane są owoce o dość dobrej jędrności i jakości miąższu (bez korka), które z pewnością spełniają kryteria owoców na obieranie. W sezonie głębokiego deficytu Jonagodlów na Zachodzie dla wielu z naszych sadowników ekologicznych jest szansa na wejście na tamtejsze rynki. Ogólnie Zachód dość chłodno podchodzi do naszych owoców deserowych, nawet tych z metką "eko", natomiast już nie ma problemu z akceptacją naszych owoców do przetwórstwa. Złośliwcy twierdzą, że dlatego, iż na soku czy szarlotce z naszych jabłek nie będzie etykiety "Made in Poland" a na owocach świeżych już musiałaby być....