Tylko prawda jest ciekawa
Nawet się nie spodziewałem, że mój wczorajszy artykuł spowoduje taką reakcję w komentarzach (jaka szkoda, że tekst o rynku w Nowej Zelandii nie spotkał się z taką popularnością, wiele to mówi o sadownictwie u nas). Większość z nich jest dość negatywnych i nie podziela mojego poglądu. No cóż, nigdy nie miałem ambicji stać się trybunem ludowym i na popularności mi aż tak bardzo nie zależy. Nie jestem też opłacany przez spisek przetwórni ani zawodowym propagandzistą też nie jestem. Po prostu analizuję chłodno otaczającą nas rzeczywistość. Na jesieni 2020 roku wiele osób na Facebooku, w tym te negujące moje aktualne tezy, mówiło o dobrej perspektywie dla jabłek na nadchodzący sezon. Masa prowokatorów snuła wizje 4 zł/kg albo chociaż 3, bo "jabłek jest mniej niż rok temu", itd. Nie pamiętacie tego? Miałem wtedy odmienne zdanie i czym prędzej sprzedawałem swoje owoce, aby wykorzystać korzystne ceny jesienią. Ludzie zwiedzeni propagandą przechowywali jabłka do obecnego lata. Jak to się skończyło? Ogólnie źle. Niektórych irytują moje artykuły. Oczywiście mogę to zrozumieć, jednak na czym opieracie Państwo swój optymizm? Na doniesieniach medialnych o tym, że na Zachodzie będzie mniej jabłek? W minionym sezonie było faktycznie mniej, kupowali więc nasze Jonagoldy. Wpłynęło to na ich cenę jesienią, ale jaki był tego wpływ na cały sezon? Jak to się miało do ceny Ligola, Idareda czy Szampiona? Poza tym szalony jesienny potok Jonagoldów do Beneluksu osłabł zimą i zmienił się w wąski strumyczek. Wczoraj na tym portalu właśnie ukazały się analizy dotyczące przewidywanych plonów jabłek w Holandii. Jonagoldów będą mieli o 10% więcej niż rok temu. Ogólnie jabłek będzie 14% więcej. Kto i na jakiej podstawie twierdzi, że na Zachodzie zabraknie owoców? No i jak to się przełoży na nasz rynek?
Bardzo dziękuję za komentarz panu Maciejowi Cybulakowi. Podał on pewne konkretne argumenty, do których mogę się odnieść. Pan Maciej ogólnie pisze, że zakłady przetwórcze nie mają zapasów a poza tym, jest taki popyt na koncentrat, że kupiliby wszystko z drzew i jeszcze by im brakowało. Kilkanaście osób polubiło ten komentarz z myślą, że jego autor obala w nim moje tezy. Odniosę się do niego. Szanowni Państwo, światowy popy na koncentrat nie przekłada się na dobre ceny owoców przemysłowych w Polsce. Nie mamy tu wolnego rynku i jeśli zakłady przemysłowe nie odczuwają wyraźnego deficytu dostaw jabłek, to ceny będą niskie. Oligopol to coś okropnego. Wolny rynek byłby naszym sojusznikiem, ale go tutaj nie ma. Niby dlaczego zakłady miałyby podnosić ceny zakupu surowca, skoro i tak nie mamy alternatywy dla jego upłynnienia? Dobra cena na przemysł jest wtedy, kiedy eksport zasysa owoce dobrej jakości, markety ciut słabsze i okazuje się, że zakłady dostają zbyt mało z puli ogólnej produkcji. Nie widzę szansy na taki rozwój sytuacji na jesieni, bo jabłek będzie sporo. Nie przewiduję wprawdzie żadnych rekordów, ale mniemam, że będzie to urodzajny rok. Popatrzcie na miniony sezon. Jabłek było zdecydowanie mniej niż w rekordowych latach a mimo to ceny przemysłu nie osiągały jakichś niebotycznych pułapów. Czy uważacie, że w tym roku będzie mniej jabłek niż w 2020? Na jakiej podstawie chcecie budować swój optymizm? Kiedyś Józef Mackiewicz popełnił książkę po wielce znamiennym tytułem "Optymizm nie zastąpi nam Polski". Opisał w niej realia polityki i twarde zderzenie naszego narodu z rzeczywistością nas otaczającą. Przestrzegał przed budowaniem pomysłów na przyszłość, na podstawie zbyt optymistycznych założeń. Mówił, że przyszłość może przynieść nie tylko rozczarowanie, ale i realną tragedię, gdy runą plany budowane na bezpodstawnym optymizmie.
Sam jestem sadownikiem i w moim interesie są wysokie ceny. Jednak swoje decyzje biznesowe chcę opierać na prawdzie i faktach a nie pobożnych życzeniach. Na pobożnych życzeniach swoje biznesowe decyzje oparli ci, którzy właśnie dziś sypią jabłka na przemysł. Po której stronie Wy chcecie skończyć następny sezon?
A tak poza tym, to wczorajszy tekst zawierał raczej sporą dawkę optymizmu i wskazywał, że niskie ceny ściągną tutaj importerów i doprowadzą do większego eksportu naszej produkcji oraz wzrostu cen na dobrej jakości owoce.
Komentarze
Zakute łby*
Ten sadiwnik z Ukrainy to rozumiał....nasze łby zajęte...NIE
Trzeba dosadzac bo inni wejdą na nasze miejsce
Jak dosadzimy ,zejdziemy z kosztami do 30 gr do kg przy tym zwiększając wydajność z ha do 100 ton wkrótce unosimy cała konkurencję bo kto za 50 gr odda?
Tylko mysukces już blisko
Dlatego sadownicy nie przyjmują jej do wiadomości