Jak długo można sortować jabłka?
Zastanawialiście się Państwo kiedyś jak długo można sortować czyjeś jabłka? Dzień? Dwa? Tydzień? Miesiąc? No to posłuchajcie tej historii.
W słoneczny, lekko mroźny poranek, w połowie stycznia, sadownik dostaje telefon z pewnej grupy, z ofertą zakupu jego jabłek. Sam wcześniej wiercił im dziurę w brzuchu o kupno tychże, więc ucieszył go telefon i decyzja o szybkim odbiorze towaru. Owoce są potrzebne na teraz, zaraz, więc jeśli komora jest otwarta, to grupa zaraz miała wysłać auto po jabłka. Nie minęły dwie godziny i przyjeżdża ciężarówka. Nikt nie chciał nawet oglądać towaru przed zakupem, po prostu mieli zapakować skrzynie na auto. Sadownik ucieszył się, bo sprzedaż nie szła wówczas rewelacyjnie, nie było wysokich cen a pieniądze w domu były potrzebne, więc decyzja o szybkim zakupie miło go zaskoczyła. Cała komora sprzedana jednego dnia, auto ładowane za autem. Po tygodniu dzwoni na sortownię z prośbą o wystawienie faktury RR do transakcji, lecz miła pani nie zna jeszcze wyniku sortowania, więc obiecuje wystawienie i powiadomienie go o tym, jak tylko dostanie w ręce wynik z sortowni. Po kolejnym tygodniu dzwoni, aby przypomnieć o swojej fakturze, lecz pani dalej nie zna wyniku sortowania. Dzwoni więc do handlowca, który kupował od niego jabłka, z prośbą o wyjaśnienie tego błędu komunikacyjnego w ich firmie. Handlowiec jednak też nie zna wyniku sortowania i nie umie pomóc. Sytuacja zaczyna się robić nerwowa. Sadownik zaczyna sobie zadawać pytanie: co się stało z moim Red Deliciousem? Po dwóch miesiącach głuchego telefonu w tej firmie, sadownik zbiera się na odwagę i dzwoni do prezesa. Ten wprost mówi: pańskie jabłko nie zostało przesortowane, klient odwołał zamówienie i wstawiliśmy je na chłodnie. Jak znajdziemy następnego nabywcę, to mu je sprzedamy. Po drugiej stronie linii zapadło głuche milczenia. Cyrk z tą sprzedażą ciągnie się do dziś i podobno nie dotyczy tylko jednej osoby, lecz kilkunastu sadowników. Do dziś nie mają żadnego wyniku sortowania, żadnego PZ na udokumentowanie przejęcia towaru, żadnej faktury. Za chwilę minie czwarty miesiąc, gdy oddali jabłka i dalej nie wiedzą co się stało z ich owocami. Firma jest duża i choć słynie z nierzetelności przy dotrzymywaniu terminów zapłaty, to takich cyrków jeszcze nie robiła. Co innego mieć w ręku nieopłaconą fakturę, wystawioną przez nabywcę (VAT RR) a co innego oddać owoce na podstawie tylko rozmowy telefonicznej z handlowcem. Pamiętacie "Sprawę dla reportera" i tamtych sadowników, którzy oddawali malutkiej firmie towar na podstawie karteczek z bloczka? To tu jest śmieszniej, bo wielka grupa nie daje nawet takiej karteczki. Ludzie sprzedali całe komory i nie mają na to nawet najmniejszego kwitu, nic co by dokumentowało transakcję. Chciałbym też zwrócić uwagę na pogardę jaka płynie ze strony tego podmiotu dla osoby producenta – nikt nawet do niego nie zadzwonił, że transakcja nie wypaliła i trzeba będzie szukać nowego klienta, przez kilka tygodni nikt go nie poinformował, że jego owoce stoją na chłodni zamiast być już u finalnego klienta, nikt nie czuje się winny, że sadownik już dawno powinien wydawać swoje pieniądze, ale na razie nie ma ani jabłek, ani kasy i nie wiadomo co i kiedy będzie miał. Doskonale rozumiem, że sytuacja rynkowa jest dynamiczna i klient mógł zrezygnować z zamówienia, przecież to się zdarza. Dlaczego nikt jednak nie dał znać o tym sadownikowi i ustalić z nim nowe warunki transakcji? Nie dał, bo nie musiał. Tak naprawdę nikogo w tej grupie nie interesuje sadownik. Jest on o tyle potrzebny o ile ma do zaoferowania pożądany towar. Jeśli go oddał, to już nie musimy się z nim liczyć i nawet nie musi wiedzieć, co się dzieje z jego owocami. Jeszcze, gdyby ta firma kupiła to za wagę w skrzyni i zapłaciła za ten towar, to jest on wtedy jej i może go sobie na przemysł nawet wysypać. Jednak przy kupowaniu na sortowanie? Kto wie w jakich warunkach te owoce są dalej trzymane? A co jeśli wyjdzie na nich czekolada, której nie było w styczniu? Odrzucą mu 50% albo więcej i to wpiszą w wyniki sortowania? Sadownicy, którzy padli ofiarą takiego kupna pocieszają się, że przemysł zdrożał całkiem nieźle, więc nawet jeśli ta grupa wysypie to na taśmę, to i tak bardzo nie stracą. Kilka dni temu pisałem tekst o kontraktacji owoców przez sortownie, jako podstawie budowania rynku. No to właśnie widzicie jak daleko jesteśmy od ideału, którego pożądam.
Komentarze
I w sumie nawet mi nie żal ich...
Ogarnijcie się sadownicy i zacznijcie się szanować... to może kiedyś nastanie normalność... no chyba, że lubicie jak was ktoś ****...
Jest oczywiste i przypuszczam że @ Marcinowi chodzi zapewne o Bialaki Owoc, bo ta druga sortownia się spaliła, chyba tylko ta działa.
Podajcie nazwę tej grupy...