W bólach podniesiemy jakość jabłek
Na rynku mieliśmy zawsze przeświadczenie, że towar marketowy może być ciut gorszej jakości niż ten wysyłany na eksport. O ile markety żądały konkretnego kalibru, o tyle już pozostałe cechy jakościowe nie były zbyt rygorystyczne i to co nie mogło popłynąć np. do Egiptu mogło spokojnie wylądować na rodzimym markecie. Nieszczęśliwy splot różnych czynników sprawił, że markety, nasz rynek wewnętrzny, stały się naszym głównym rynkiem zbytu i poszczególne sieci urosły do największych odbiorców.
W kraju sprzedajmy jakieś 700 tys. ton jabłek, dawniej do samej Rosji zdarzało nam się eksportować 1 mln ton. Teraz kliencie krajowi (markety) stali się podstawą zamówień dla dużej części firm handlowych i sadowników. Te poczuły się pewnie i zaczęły podnosić poprzeczkę wymagań wobec jabłek. Najpierw przyszła kwestia wybarwienia i podniesienie progów minimalnego jego poziomu. Teraz ptaszki ćwierkają o tym, że największa sieć handlowa wprowadza kryterium jędrności dla dostarczanych jabłek. Prędzej czy później reszta rynku dostosuje się do największego gracza, bo nikt nie będzie chciał mieć na półce gorszego towaru.
Drodzy Państwo, o podnoszeniu jakości mówiło się od dawna, lecz jakoś nie udało nam się tego zrobić. Temat ten ciągle rozbijał się o kwestię płacenia za jakość. Jej podnoszenie kosztuje i to nie mało. Nie udało się tego zrobić oddolnie, ale i tak rynek na nas to wymusza. Możemy dalej krzyczeć, że "nikt nie płaci za jakość", ale rynek i odbiorcy będą jej od nas wymagali albo i już to robią. Mieliśmy pewien czas aby samemu dojść do tego, aby nasze jabłka zaczęły spełniać wysokie standardy ale – jako ogół branży – nie potrafiliśmy dojść do porozumienia jak do tego dojść. Każdy liczył, że "ta druga strona" wyjdzie z inicjatywą poniesienia kosztów podniesienia poziomu produkcji. Wygląda na to, że pogodzi nas rynek i markety. To oni wyznaczą standardy – zobaczymy jak wysokie – jakości produkcji jabłek w Polsce. Jestem pewien, że jeśli największy polski supermarket wprowadzi pewną minimalną wartość jędrności dla jabłek dostarczanych do nich, to za chwilę ta wartość stanie się rynkowym standardem, poniżej którego ciężko będzie sprzedać swoje owoce. Czy nam się to podoba czy nie będziemy musieli produkować jabłka o wyznaczonych przezeń parametrach. Czy za tym pójdą lepsze pieniądze od marketów? Szczerze wątpię. O ile zmiany wychodzą od dołu, to można coś ugrać na jakości oferowanego towaru ale jeśli to klient nam narzuca normy, to oznacza, że poczuł się na tyle silny, iż – co jak co – ale nie musi nam wcale więcej płacić. Boli to, bo trendy i normy wyznaczają nam odbiorcy jabłek a nie my sami, nam przyjdzie się po prostu dostosować. Nie mogliśmy się dogadać co do kwestii płacenia za jakość na linii producenci – pośrednicy, więc pogodzą nas markety. Stracą na tym zarówno sadownicy jak i pośrednicy. Sadownicy, bo cena na owoce wcale nie wzrośnie, ale wymagania i koszty produkcji już tak a pośrednicy, bo zwiększy się ryzyko handlowe oraz skurczy baza dostawców, którzy nie podołają wyzwaniu produkowania jabłek o określonych parametrach. Oczywiście cała sytuacja ma też plusy, bo podniesie się ogólny poziom produkcji jabłek deserowych w Polsce. Po prostu rynek skurczy się o tę część owoców, które nie będą trzymały jędrności. Kolejnym plusem będzie dość klarowne rozdzielenie owoców deserowych od przemysłowych, bo wszystko co będzie miało jędrność poniżej pewnego poziomu będzie przemysłem. Innym plusem zaistniałej sytuacji będzie relatywne wzmocnienie pozycji dobrych sadowników, umiejących sobie zorganizować handel. Dlaczego nie mogliśmy, tak jak Amerykanie, wykształcić swojego wzorca jakościowego, według którego odbywał by się handel?
Komentarze
I najtańszy...yupiii
Znowu najlepsi
Dokładnie tak , ale ! będziemy wtedy mieli koncentrat jabłkowy o najwyższych parametrach na świecie :)
Piotrek z kozietuł łyknie wszystko po 8 gr
Brawo...ale mu pojechałeś
Tylko nie płacz jak będziesz sypał idareda na patelnię jak 2018(wtedy po zbiorach krzyczałeś 2.5 zeta taniej nie sprzedam)
Nie bądź obłudny zacznij od siebie i się nie orzechwalaj
Nareszcie moje algi robiące robotę zapewnia mi godziwą cenę
Nawet nie wspominam o aminokwasach zwierzęcych i roślinnych
A niewidzialnej ręki rynku jeszcze nikt nie widział więc NIE ISTNIEJE
Proste??
Żaden rynek nie będzie nam ,gumofilcom mówić co i jak mamy produkować
Amen