Sadownictwo to niepewność
Już od dawna nie przelewałem na papier czy ekran swoich przemyśleń, ale obserwując to co dzieje się wokół nas nie sposób przejść nad tym do porządku dziennego, gdyż sądzę, że nie warto dalej oszukiwać samego siebie i fałszywie udawać, że wszystko jest w najlepszym porządku.
Od wielu dekad, niezależnie od ,,wiatru historii” polskie sadownictwo było oazą stabilności, pewności i zasobności. W ostatnim czasie towarzyszy mu w zasadzie jedna jedyna cecha – NIEPEWNOŚĆ. Oprócz odczuwalnej mocno niepewności geopolitycznej wywołanej wojną i kryzysem doszła niepewność podstawowa, czyli ta dotycząca bytu. Jesteśmy cały czas niepewni czy we wszechogarniającej i widocznej ,,bidzie” damy radę wyprodukować towar akceptowalny przez rynek, czy damy radę sprzątnąć go z pola, czy damy radę go sprzedać, czy dostaniemy pieniądze od tego któremu sprzedaliśmy, czy będziemy wreszcie mogli przeżyć za to co uzyskamy ze sprzedaży, czy damy radę spłacić nasze zobowiązania finansowe, czy damy radę wznowić produkcję? Niejednemu z nas pytania te coraz częściej spędzają sen z powiek. Dochodzi do tego brak zaufania do tych co rządzą, do tych którzy nas reprezentują i tych wszystkich, którzy w teorii powinni nam pomagać a odczucie powszechne jest takie, że martwią się tylko i wyłącznie o siebie i swoje ,,wypierdziane” stołki. Czujemy się zapomniani i pozostawieni sami sobie. Dlaczego tak jest? Warto się zastanowić, dlaczego pracując coraz więcej, nieraz ponad siły, mamy coraz mniej i równocześnie boimy się coraz bardziej o to co dalej będzie. Produkując nawet najpiękniejszy towar nie jesteśmy pewni, że damy radę go sprzedać, bo pełno dookoła owoców z Turcji, Serbii, Mołdawii, Ukrainy. Spełniając wyśrubowane normy, które generują koszty napotykamy na rynku konkurencję, która nie musi tych norm spełniać. I musimy jeszcze siedzieć cicho w imię fałszywie pojętej międzynarodowej solidarności, pachnącej z daleka wyświechtanym za komuny pojęciem internacjonalizmu.
Nikt, mimo hucznych zapowiedzi, nie potrafi stworzyć rzetelnej prognozy naszej produkcji, nie potrafi również określić rzeczywistej wielkości oraz wpływu importu na nasz rynek. Nikt nawet w najmniejszym stopniu nie podejmuje próby regulacji wielkości produkcji, bo co to robić? Wszak w ogólnym bajzlu stworzone monopole radzą sobie doskonale. Nie jesteśmy pewni czy nasze owoce zerwiemy, bo wszechobecny, pchający się drzwiami i oknami socjal powoduję, że chronicznie brakuje rak do pracy i ogromna część tych, którzy mogli by pracować siedzi na dupie i śmieje się w kułak z pracujących uczciwie. Jeśli już zerwiemy zastanawiamy się, gdzie i czy damy radę sprzedać. Czy znajdzie się łaskawca, który ,,wybawi” nas od tego ,,balastu”? Gdy to już kupi, martwimy się nieraz całymi miesiącami czy dostaniemy pieniądze. Kiedy już okaże się, że ktoś się zlituje i zapłaci, okazuje się, że niewiele możemy kupić, bo inflacja, bo spadek wartości złotówki itd. Potem mamy dylemat co wybrać? Czy spłacać zaległe raty kredytów a oszczędzić na ochronie i pielęgnacji, czy może zaryzykować kupno potrzebnych środków produkcji a bank ,,przeciągnąć” jak się da w oczekiwaniu na lepsze czasy. Wynikiem takich wyborów jest wygląd i kondycja naszych sadów, która nigdy nie była tak zła jak w tym sezonie. Póki co większość z nas próbuje jeszcze udawać, że nic się nie dzieje. Póki co…
Jacek Pruszkowski
Komentarze
Tylko że stary lata cysternie i dokłada do tego czuba pracocholika
na jego fanaberie.
Z kilometrowej kolejki?;)
Wątpię
Pradziadek byłby dumny.... ;))
Może ktoś by się do rajpolu przydał na przyjęcia bo jeszcze nie słyszałem dobrego zdania
Kolejki pod szlaban i czekanie do 2 w nocy to kiepska reklama
E tam wstrzymywać koncesje na działalność
ZNACJONALIZOWAC
był dekret Bieruta zrobić dekret Kaczyńskiego i po sprawie
Wtedy jeszcze dosadzimy bo będzie pewność zbytu i dobrej ceny
Proste prawda???
Tylko to tak nie działa
Jak wynika z opisu produkcja surowców dla przemysłu owocowo-warzywnego ma wyrażne etapy :
-nasadzanie .
-skup.
-zapłata .
ad1. obecny stan -to nasadzenia haotyczne , tu z premedytacją przy pomocy manipulowania "kontraktacją" i okresowo wysokimi cenami "kusi" się " do nasadzeń , jest to "inwestycja w przyszłośc " - jak to okreslają sami zainteresowani.
Kto to jest ?! To są Ci , którzy z tego surowca czerpią zyski - żyją z tego i taki stan im odpowiada !!!
Te firmy zagraniczne są tak silne ,że
żaden polski przedsiębiorca nie jest w stanie podjąć ryzyko budowania swojej bazy surowcowej !
Jak i kto ma to zmienić ? Jest tylko jeden sposób - na pewien okres zakładom ,które nie mają zabezpiecznia surowca pod zainstalowane moce wstrzymac koncesje na działalność !!! ;pod pretekstem szkodliwego działania na rzecz środowiska i społeczności .
Zużywają bez poszanowania polską ziemię,wodę . powietrze i ludzi - czyniąc sobie kolonię. Wzorce jak układać stosunki mają we własnych krajach- i zobowiązanie ich do tak rozumianego ich własnego interesu w niczym nie urąga rozsądkowi i prawu .Oni często na początku deklarują taka współpracę "dla dobra i interesu obu stron" - spwadzmy więć czy te deklaracje sa przestrzgane !? spwdzmi wyciągnimy wnioski i sankcje !
Jaka gospodarkę?
Czyja??a jakie tu są polskie fabryki?
Jaki mamy globalny produkt, markę???
Co robimy wysoce przetworzonego i skomplikowanego jak Niemcy
Nic....montujemy tylko odkurzacze i zbijamy palety
Polska to kraj tanich montowni i jabłek
O niszczeniu jakiej gospodarki mówisz???
Dziś też jesteście oburzeni
???
Lubię mieć swoje zdanie
Sadownictwo to pewność....roboty bez wymiaru czasowego i gówniane pieniądze za wyprodukowane owoce