Dopłaty do karczowania nie działają
W ciągu kilku ostatnich dni ukazały się, na naszym portalu, dwa teksty, do których warto sięgnąć. Pierwszy pokazuje skalę zmian w sadownictwie w latach 2010-2020 i zmniejszenie areałów naszych sadów oraz liczby gospodarstw sadowniczych. Drugi tekst mówi o zwiększeniu dopłat do karczowania sadów w Mołdawii. W tym rumuńskojęzycznym małym kraju są dość dobre warunki dla prowadzenia produkcji owoców. Ostatnimi laty mieli jednak problemy z dochodowością produkcji stąd wpadli na pomysł aby część sadów zlikwidować i zapłacić ludziom za to. Pomysł dopłat do karczowania regularnie wraca również u nas jako remedium na nasze problemy z nadprodukcją. Zerknijmy więc głębiej w sady mołdawskie.
W ciągu ostatniego roku zmniejszono areał o około 3000 hektarów i obecnie wynosi on około 45-46 tys. hektarów. Szacunki są różne i są pewne rozbieżności, ale generalnie wszyscy się zgadzają, że spadek areału jest istotny. Jak to się przekłada na plonowanie? W tym roku mołdawscy sadownicy zbiorą około 400 tysięcy ton jabłek w porównaniu do 665 tysięcy ton w roku ubiegłym. Jest spadek? Oczywiście i to duży. Dopłaty do karczowania zadziałały? No chyba jednak nie do końca. Największy wpływ na zbiory jabłek miały warunki pogodowe, przede wszystkim susza, a nie zmniejszenie powierzchni nasadzeń. Mołdawskie sady zawiązały obficie w tym toku, ale brak opadów spowodował, że owoce nie dorastały do właściwych rozmiarów i to tutaj upatruje się redukcji plonów, a nie w karczowaniu sadów. Statystyczny sad w Mołdawii produkuje około 12 ton z hektara, a obecnie usuwane są raczej najstarsze kwatery, które siłą rzeczy produkują najmniej. Szacunki mówią o średnio 8 tonach z hektara w usuwanych sadach. Czyli wpływ karczowania na ogólne zdolność produkcyjną mołdawskich sadów to 24 0000 ton. W normalnych latach Mołdawia produkuje ponad 600 000 ton, czyli zredukowali sobie plon o jakieś 4%, kosztem 1 500 000 USD. Czy to dużo czy mało? To kwestia oceny. Jednak dopłaty do karczowania sadów nie mają większego znaczenia dla potencjału plonotwórczego sadów. Nie da się w ten sposób sterować tym rynkiem, tym bardziej, że nie ma zakazu zakładania nowych plantacji i w 2021 roku tamtejsi sadownicy posadzili 1,9 tys. hektarów, które za chwile zaczną plonować i nie będą to plony na poziomie 8 ton. Dodam jeszcze, że w 2019 posadzili 3,3 tys., a w 2020 – 2,3 tysiąca hektarów. Dopłaty trafiają do starych kwater, które i tak nie mają wielkiego znaczenia produkcyjnego. U nas pewnie byłoby podobnie. Zmniejszenie powierzchni sadów nie wpływa wprost na zmniejszenie zdolności produkcyjnych.
Drugi artykuł mówi o zmniejszeniu ogólnej powierzchni sadów w Polsce. W latach 2010-2020 spadł areał nasadzeń drzew owocowych. Czy jednak to zmieniło naszą sytuację in plus? Raczej nie, dalej borykamy się z ogromną nadwyżką produkcyjną. Kolejny raz dostajemy potwierdzenie, że sam spadek areału upraw, czy to powodowany naturalną koleją rzeczy jak w Polsce, czy dopłatami jak w Mołdawii, nie wpływa znacząco na generalny potencjał produkcyjny sadownictwa i ceny uzyskiwane za owoce. Przyczyna problemu tkwi w ludziach, a nie sadach. W Polsce, jesienią, niektórzy sadownicy płacili po 20 złotych za godzinę od zbierania jabłek przemysłowych, by potem sprzedać je po 34 grosze. Sady można usuwać bądź sadzić, ale jeśli nie zmieni się u nas mentalność i nie pojawi się biznesowe podejście, to nie mamy szans (jako społeczność producentów) na wygrzebanie się problemów. To nie areały są problemem, ale ludzie.
Komentarze
A potem jakoś to będzie