Nie trzeba sprzedawać borówek po 13 zł
Już miałem ten temat pominąć, bo to kolejna odsłona zjawiska, o którym piszę od początku swojej działalności publicystycznej. Jednak ilość podobnych wpisów rośnie od dłuższego czasu, więc powtórzę swoje tezy.
Nie będę się odnosił do rozumienie ceny etykietowej jako ceny zakupu towaru przez Biedronkę, bo to – jak i ortografia – źle świadczą o autorze wpisu, tylko do ogólnego lamentu plantatorów borówki nad cenami tych owoców w tym roku.
Model handlu owocami, który u nas się wykształcił, a który robi z plantatora (sadownika) dostawcę surowca do pośrednika, który dopiero dalej to odsprzedaje marketom czy importerom jest nie do utrzymania na dłuższą metę. Ten model, dotyczący wszystkich owoców, prowadzi do samozagłady w każdym gatunku. Przerabialiśmy to z jabłkami, teraz przerabiają to borówkarze. Świat tak nie funkcjonuje, u nas jest to spadek po latach PRL-u. Wówczas to zorganizowano państwowy system skupów, który wyręczał rolników w szukaniu klientów. Wystarczyło tylko produkować i wozić do GS-u. Wykształciło to w sadownikach przekonanie, że "chłop to jest od produkcji a od handlu to są firmy". Co ciekawe ludzie już zapomnieli, że największe pieniądze z produkcji rolnej w PRL-u robili "badylarze", pomijający system państwowego skupu. Dlatego ludziom o tamtej mentalności we współczesnych czasach bardzo pasuje, że oni mają jechać z owocami tylko na skup. Nie muszą szukać klientów, dzwonić czy pisać po sklepach albo importerach. Wystarczy produkować i wozić na skup, tylko tyle. Jak do tego dodamy potężny rozwój doradztwa produkcyjnego, które ułatwiło prowadzenie produkcji na niespotykaną wręcz w przeszłości skalę, to okazuje się, że praktycznie każdy może posadzić sad jabłoniowy czy borówki i produkować owoce. W efekcie każdy zakątek wsi jest obsadzony modnymi aktualnie gatunkami. To jest patologia, świat tak nie funkcjonuje. Autor postu płacze, że po 13 zł/kg sprzedaje borówki pośredniakom, a oni zarabiają sporo więcej, sprzedając marketom. No to dlaczego sam nie sprzeda tego do tej Biedronki czy Carrefura? No co stoi na przeszkodzie żeby przejął tę marżę pośrednika i zaczął więcej zarabiać? Sednem każdej produkcji jest jej sprzedaż, a nie produkcja sama w sobie. Nie produkuje się owoców borówki dla siebie, tylko dla klienta i do tego klienta trzeba dotrzeć, a jest to czasem najtrudniejsza część tego biznesu, a więc najbardziej opłacalna. Ludzie nasadzili plantacji borówki, ale nie budowali chłodni, bo skupy wszystko zgarniają. Dziś są zdani na łaskę cenową skupów, bo nawet dziennego zbioru nie mają jak przechować przez kilka następnych dni. Krzewy czy drzewa posadzić jest naprawdę łatwo, to sprzedaż jest wyzwaniem. Zorganizowanie sobie opakowań, naważania, chłodzenia a na końcu dostarczenie tego do klienta. To jest to, na czym się zarabia pieniądze a nie sama produkcja. Wszyscy by chcieli najchętniej zrywać w pudełka po pieczarkach, bo tak jest najłatwiej, najszybciej, najwygodniej. Tymczasem jedna z najbardziej znanych i odnoszących sukcesy (finansowe) firm pośrednictwa handlowego owoców – Rajpol – kupiła linię do sortowania borówek. Ludzie, którzy rozumieją ten biznes, wiedzą, że aby zarabiać na handlu owocami, to trzeba zaoferować owoce posortowane i naważone w małe opakowania, bo borówka, będąca przedmiotem handlu w sklepach, to owoc spakowany (w zdecydowanej większości) w wiaderka czy punetki. Ci plantatorzy, którzy od początku nastawiali się na współpracę z marketami a nie pośrednikami, dziś zbierają owoce swoich decyzji, mają chłodnie, naważarki, utrwalone latami współpracy kontakty z sieciami. Ci plantatorzy, którzy nie budowali chłodni i sortowni, tylko na szybko sadzili kolejne rzędy borówek, też zbierają owoce swoich wyborów, sprzedając owoce praktycznie po kosztach. To samo było z jabłkami, teraz mamy z borówkami i będzie z każdym innym gatunkiem, który zdobędzie popularność. Ponieważ sadownictwo polega na sprzedaży owoców a nie ich produkowaniu. Dopóki tego nie zrozumiemy, to dalej będziemy płakać na ceny na skupach.
P.S. Borówek jest za mało w tym roku, wiedzą to ci wszyscy, którzy handlują tymi owocami. Ich cena pewnie wzrośnie im bliżej będzie końca zbiorów. Nie wiedzą tego ludzie, którzy zamiast prawdziwą sprzedażą, zajmują się oddawaniem borówek na skupy. A nawet gdyby wiedzieli, to co mają zrobić z owocami, skoro nie mają nawet kawałka chłodni?