Ceny jabłek – nie ma rewelacji

Czy producenci jabłek są zadowoleni z przebiegu sprzedaży w tym sezonie?

Dwie takie rozmowy miałem w mijającym tygodniu, obie z dość dużymi producentami, którzy mieli pokaźne plony w tym przymrozkowym roku. W obu przypadkach dało się wyczuć, że mieli apetyty na więcej, wierzyli w wyższe ceny.

Choć sezon jeszcze się nie skończył, przed nami na pewno jeszcze dwa miesiące handlu, a oni również nie sprzedali ostatniej partii owoców. Każdy docenia łatwość zawierania transakcji, zdecydowanie kupujących czy szybkie płatności, bardzo często wręcz przedpłaty. Nikt długo nie czeka na opróżnienie komory raz, dwa, towar znika, a telefon się grzeje zaraz po zamieszczeniu ogłoszenia.

Tylko chyba ludzie oczekiwali ciut wyższych cen. Ta dwójka z przodu to może i jest, ale cyfry po przecinku też mają znaczenie. To nie był łatwy agrotechnicznie sezon, jabłka nie są najpiękniejsze. Bardzo często więc cena wyjściowa jest dość mocno redukowana przez odpad z sortowania, co budzi grymas niezadowolenia u sadowników.

Tegoroczne ceny należą do wysokich, na tle poprzednich lat wyglądają naprawdę nieźle, choć wszyscy wiemy, że zawdzięczamy je jedynie przymrozkom. Na rynku nie stało się absolutnie nic takiego, co mogłoby pociągnąć ceny do góry. Jednak chyba zdecydowana większość liczyła na coś więcej. Nie wiem, czy słusznie – osobiście mam dość silne przekonanie, że raczej nie. Że zbyt dużo sobie obiecywaliśmy, że sami siebie nakręcaliśmy od jesieni tymi ploteczkami.

Od dawna powtarzam, że w naszym modelu handlu są nałożone silne ograniczniki realnego wzrostu cen. Z perspektywy kilku miesięcy, licząc od jesieni, realny wzrost cen naprawdę nie jest aż tak imponujący tym bardziej, jeśli dodamy do tego koszty przechowywania.

Poza tym dużym problemem jest jędrność owoców i oparzelizna powierzchniowa, te ryzyka powinny jeszcze bardziej windować ceny, a tego nie doświadczamy. Nie wiem, może za dwa–trzy tygodnie osiągniemy ceny, które będą dawały sadownikom poczucie satysfakcji. Choć mam wrażenie, że będzie o to trudniej, bo zaraz pojawi się argument: „podczas covidu płacili i po 4 złote”.

W mojej opinii jest duży pozytyw w tym lekkim rozczarowaniu sezonem handlowym. Ludzie uważają powszechnie, że przy niższej produkcji nagle zaczną zarabiać na jabłkach jakieś kokosy. Taki sezon jak ten, z bardzo dużymi stratami przymrozkowymi, udowadnia, że wcale, a wcale tak to się nie musi skończyć.

Dzięki temu może choć część osób zauważy, że to nie w ogólnej masie owoców tkwi źródło problemów branży. Zachęcam wszystkich do odnalezienia w sieci szacunków zbiorów jabłek w Polsce w 2024 roku oraz powierzchni jabłoni w tymże roku. Potem podzielić jedno przez drugie – wychodzi nam średni plon. Czy ten średni plon, pomnożony przez tegoroczne ceny, naprawdę będzie dawał satysfakcję finansową?

Nie przegap najnowszych wiadomości

icon googleObserwuj nas w Google News

Powiązane artykuły

A jednak da się!

Nie masz kwitu, nie masz pieniędzy

Pieniądze nie zawsze przychodzą na czas

X