Dlaczego maleje spożycie jabłek? Winna jakość czy cena?

 

Produkcja jabłek owszem rośnie, ale czy byłoby to aż tak zauważalne, gdyby spożycie tych owoców w Polsce nie malało? Dlaczego konsumenci niechętnie sięgają po jabłka?

Spożycie jabłek spada systematycznie od lat 90-tych. Dziś wynosi około 13 kg, podczas gdy jeszcze 20 lat temu było to 20 kg na osobę na rok. Spadek o 7 kg na osobę przy 35 mln konsumentów, daje 245 000 ton – taki rynek utraciliśmy... Wiele jest powodów spadku spożycia, są wśród nich takie, na które sadownicy wpływu nie mają, mowa o ekspansji owoców południowych oraz konkurencji innych przekąsek, których do lat 90-tych nie były tak łatwo dostępne. Dziś zarówno dzieci jak i dorośli mając ochotę na przekąskę, częściej sięgną po batony lub chipsy zamiast jabłek.

Dostęp do cytrusów oraz innych przekąsek wpisał się w nasze nawyki żywieniowe i raczej będą one obecne już na stałe, choć różny może być ich udział. Chociaż obecny trend żywieniowy oraz moda na zdrowe odżywianie raczej sprzyja owocom, w tym jabłkom, to jednak ich spożycie nie rośnie. Jednym z czynników hamujących jest cena, a raczej jej nieadekwatność do jakości.

Trzeba zauważyć, że ważnym kryterium dla Polaków jest cena. Nie bez powodu tak dużą popularnością cieszą się supermarkety. Niestety, sytuacji nie poprawia fakt, że 2,50-3,00 zł trzeba zapłacić za jabłka o bardzo kiepskiej jakości. Wprawdzie na naszym rynku sprzedają się importowane jabłka w cenie 7,00-9,00 zł/kg, ale są to ilości niemające wpływu na wolumen handlu.

Jabłko straciło urok owocu pożądanego, jednego z niewielu dostępnych przez większość roku. Dziś jest towarem powszechnym i nikt nie traktuje go jako coś niezwykłego, za co mógłby zapłacić więcej. Jabłka stały się tak pospolite jak bułki czy ziemniaki. Powrót do roli „frykasa” jest raczej niemożliwy. Oczywiście, zdania są podzielone – pojawiają się opinie, że konsumenci będą w stanie zapłacić więcej za jabłka dobrej jakości.  Czy jednak w momencie, kiedy przekroczyłyby one cenę 3,00 zł/kg, rodziny nie sięgną po banany czy mandarynki, których cena nie będzie wówczas o wiele wyższa? Cenowo jabłka muszą się plasować tuż poniżej owoców egzotycznych, jeśli chcemy myśleć o odwróceniu trendu zmniejszającej się konsumpcji bądź chociaż jego zatrzymaniu… Jabłka z kategorii "premium" są również pożądane, ale nie da się ukryć, że w mniejszej ilości...

Oprócz czynników niezależnych od producentów są też kwestie, na które mamy pośredni bądź bezpośredni wpływ. Głównie chodzi tu o jakość i formy sprzedaży. Jabłka muszą mieć bardzo dobrą jakość, głównie mam na myśli kolor oraz twardość owocu. Klient nie może mieć wrażenia, że widzi produkt niepełnej wartości, wybrakowany, a tak postrzega się owoce o zbyt niskim procencie pokrycia rumieńcem. Jabłka muszą też być twarde (oprócz tych, które mają być miękkie z natury: Lobo), soczyste i chrupiące. To świadczy o ich świeżości, a świeżość to jedna z najważniejszych cech, którą konsumenci rozpatrują kupując warzywa czy owoce. Mają też tą świeżość utrzymywać przez kilka dni przechowywane w domu, ponieważ konsumenci rzadko robią codzienne zakupy. Klient nie może czuć się rozczarowany jakością owoców po dwóch-trzech dnia przechowywania ich w domu, ponieważ potem po nie sięgnie. Szkoda mu będzie potem pieniędzy na zakup większej ich ilości i kupi tylko kilka sztuk bądź sięgnie po bardziej trwałe owoce.

Ale w tym miejscu trzeba zadać sobie pytanie – w jakim stopniu to producent jest odpowiedziany za to, jak wyglądają jabłka w supermarkecie?

Jabłka nie mają też marketingu. Chipsy czy batony wręcz wylewają się z każdego medium. Telewizja i Internet kształtują gusta konsumentów, a jabłek tam nie ma… Nie ma ich reklam, nie ma świadomie kształtowanych trendów ich jedzenia.

Bardzo słuszną opinię wygłosił ostatnio sadownik, Pan Krzysztof Wasilewski, na konferencji dotyczącej zagrożeń sadownictwa w Lublinie. Jak wyglądaja jabłka rozdawane dzieciom w szkołach? Ich jakość pozostawia wiele do życzenia – zauważył sadownik. Niestety, bardzo kiepską jakość przedstawiają również jabłka na Broniszach. Są pobijane, z  parchem wtórnym, mało jędrne. Jedynie towar „z drugiej ręki” ma dobre paramenty. Sadownik zastanawiał się także czy dopiero bieda zmusi nas do piętnowania niewłaściwego postępowania producentów (mowa o pozostałościach), bo jak na razie tylko mówi się o problemach, a spożycie będzie prawdopodobnie nadal malało...

Nie przegap najnowszych wiadomości

icon googleObserwuj nas w Google News

Komentarze  

0 #4 Andrzej 2018-04-09 23:17
@Spartan300...To że banany czy mandarynki w polskich sklepach bywają pastewne nie zmienia faktu że konsumenci je wolą niż nasze jabłka...Wystarczy popatrzeć w takim dyskoncie co ludzie wkładają do koszyków... Myślę że Twoja analiza z jakiego powodu nasze jabłuszka są niejadalne jest jak najbardziej słuszna...Zresztą...Jabłka to pikuś...Prawdziwy dramat to dopiero polskie śliwki... Aby tylko trochę fioletowa czy niebieska i już do sklepu...Fuj !
Cytować
0 #3 Spartan300 2018-04-09 21:08
1. Mandarynki czy banany sprzedawane w naszych dyskontach to często odmiany pastewne, a nie deserowe. 2. Wymogi; jędrności i stopnia wybarwienia, powodują że producenci zbierają owoce bardzo wcześnie, zanim poszczególne odmiany w końcowym etapie dojrzewania nabierają właściwego sobie smaku,aromatu i koloru są po prostu surowe, tego smaku nie nabiorą już w zagazowanej, zasmartfreszowanej, zaozonowanej, chłodni, kolor osiąga się, ,,sami wiecie jak". Poza tym w /w końcowej fazie dojrzewania jabłka najbardziej przyrastają i w związku z tym pożądany rozmiar, już w stanie surowym osiągamy ,, sami wiecie jak". 3. Handel, aby ograniczyć koszty, wprowadza stoiska samoobsługowe, co prowadzi do licznych uszkodzeń towaru przez klientów, aby ograniczyć zniszczenia, wymaga od dostawców coraz trwadszych czytaj surowszych owoców. Podsumowując nie ma się co dziwić że konsumenci odwracają od coraz mniej smacznych jabłek. Druga sprawa że ci sami konsumenci nie chcą płacić za smaczne owoce deserowe, które generują duże ubytki już na etapie zbiorów ( sporo odbić, odgnieceń, przebita skórka), spore ubytki przechowalnicze i równie wysokie odpady w handlu.
Cytować
-1 #2 Szymon 2018-04-09 20:21
Konsumpcja jabłek maleje bo ludziestaja się coraz bardziej świadomi tego jedzą. Jabłko obecnie to woda plus chemia. Przy tych wydajnościach z hektara owoce są bezwartościowe. Zawartość witamin spada drastycznie, ziemie mamy już teraz wyjałowione, wszystko jest syntetyczne. Korpo które produkują chemią mają ******** marketing, który mydli oczy jakie to super środki mają. Skad w takim razie tylko chorych dzieci, raków?Stare dobre odmiany o małym tonażu nie wymagały takiej ilości oprysków jak teraz. Mnie skutecznie odzywczajono jedzenia truskawek- tego syfu jaki sprzedajecie nigdy nie wezmę do ust!!!!!.
Cytować
+1 #1 Andrzej 2018-04-08 13:33
Jabłka na sklepowych półkach są często wymieszane odmianami... I jeżeli nawet mama kupi swojemu dziecku kilka jabłuszek z takiej półki a w domu przy próbie konsumpcji co drugie jabłuszko okaże się Idaredem, to jest gwarancja że następnym razem mama będzie wolała kupić dziecku mandarynkę lub banana i po jabłuszko więcej nie sięgnie...
Cytować

Powiązane artykuły

X