Czy sadownicy są zadowoleni z pomocnika przy zbiorach?
Wprowadzając możliwość zatrudnienia cudzoziemców w charakterze „pomocników przy zbiorach" szacowano, że zapotrzebowanie wynosi około 500 tys. miejsc pracy. Jak na razie rolnicy ubezpieczyli niewiele ponad 60 tys. pracowników.
Wprowadzanie nowego typu umowy, jakim jest pomocnik przy zbiorach, umożliwiło pobranie składek nawet od kilkuset tysięcy obcokrajowców, głównie obywateli Ukrainy, którzy pracują w Polsce przy zbiorach. Do tej pory, kwoty ubezpieczenia w ZUS były zbyt duże, aby rolnicy byli je w stanie odprowadzić i z tego względu wielu pracowników sezonowych nie było ubezpieczanych w ogóle.
Obrano słuszną koncepcję obniżki składek, aby zachęcić rolników do szerszej legalizacji zatrudnienia i – w efekcie – skuteczniejszego opodatkowania rzeszy pracowników zbierających w Polsce owoce i warzywa. Dzięki ustawie rolnicy mogli być spokojniejsi – w razie niespodziewanego wypadku podczas pracy cudzoziemcy posiadali ubezpieczenie.
Ilość wniosków o wydanie zezwolenia na pracę w Polsce nie zmniejszyła się, zapotrzebowanie na siłę roboczą także, podobnie jak liczba Ukraińców, którzy przyjechali do Polski nie zmalała. Jednak rolnicy nie rejestrują ich tak dużo, jak było to oczekiwane. Być może powodem są faktyczne wymogi, jakie stawiają PUP-y przed rolnikami.
Okazało się między innymi, że nieważne czy KRUS-ie czy w ZUS-ie, rolnik chcąc ubezpieczyć swojego pracownika musi zapłacić 13,70 zł/h brutto. Teoretycznie ustawa o pomocniku rolnika daje możliwość tańszego zatrudniania (co miało właśnie skłaniać rolników do rejestracji pracowników), jednak faktyczne skorzystanie z tej opcji nie jest takim udogodnieniem, jak wcześniej sądzono. Koszty dalej są takie same, ale dodatkowo wydłużyły się kolejki i czas oczekiwania na wydanie pozwolenia na pracę, pojawił się także nowy koszt w wysokości 30 zł za samo rozpatrzenie wniosku. Poza tym kwota składki ubezpieczenia zdrowotnego za miesiąc pracy jest niepodzielna, oznacza to, że płacimy 140 zł niezależnie czy pracownik pracował 1 czy 31 dni w miesiącu. Ukraińcy bardzo często zmieniają miejsce pracy lub trzeba ich zwalniać, wobec czego ryzykujemy, że te 140 zł to będzie składka za jeden bądź kilka dni zamiast miesiąca. A wtedy to już duży koszt.
Sytuacja ekonomiczna branży owocowo-warzywnej nie jest dobra ze względu na niskie ceny płodów rolnych. Wielu gospodarzy wciąż ryzykuje. Pierwsze sygnały pojawiły się już latem, gdy okazało się, że nie da się zatrudnić za mniej niż 13,70 zł/h (czyli dokładnie tyle, ile w ZUS-ie). Mimo interwencji wielu podmiotów, nie udało się wymóc na PUP-ach dopuszczenia niższych stawek dla pomocników przy zbiorach. Urzędy zasłaniają się tzw. testem rynku pracy, z którego wynika według nich, że Ukraińcy pracujący przy zbiorach zarabiają minimum 13,70 zł/h. Trudno jednak w rzeczywistości mówić o takich stawkach, tym bardziej w tak trudnym sezonie jak ten. Z tego względu duża liczba sadowników nadal ryzykuje rezygnując z rejestracji....
Tymaczem Niemcy szukują udogodnienia, które mają zachęcić Ukraińców do podejmowania pracy w Niemczech. Ale to już osobny temat...
Komentarze
bydełka :)
Jestem zadowolony z urainskiej szlachty przyjezdzajacej na płatn wakacje do Polski
Codziennie widzę jak polski szofer swoją x6 albo innym mercedesem przywozi ukraińska szlachtę do biedronki..
Za chwilę ten są szofer lamentuje,że nie ma kto jeść polskich jabłek ...ale do polskiego sklepu nie pojedzie...bo tam drogo:))
Szlachta ukraińska nie zrywa do zbieraczy,nie przerzedza,nie tnie a sanki i drabinę nie wchodzi ....bez platformy nie ma ich za 5minut
Warunki. Hotelowe.. .włoskie marmury niezbędne....
Płaca 11-12zl żeby z domu wyszedł. ...zwrócić uwagi nie możesz bo się. Obrazi i zwija manatki ku uciesze sąsiada,który. Go zatrudni
I do tego doprowadziliśmy My,Sadownicy....
Pogadamy na wiosnę;)