
Eksportowy sukces tanich jabłek
W RPA gruchnęła wiadomość, że udało się wysłać pierwsze jabłka do Tajlandii. Kilka dni temu pojawiła się informacja o otwarciu rynku, a już pierwsze partie zostały spakowane w kartony i wysłane za morze. W tym sezonie spodziewają się wysłać (na półkuli południowej trwa obecnie okres zbiorów) 500 000 kartonów, czyli 6250 ton.
Ledwie pojawiła się prawna możliwość eksportu, a już są gotowi wysłać tam ponad 300 kontenerów. To się nazywa dynamiczne otwarcie! Warto zaznaczyć, że RPA nie było obecne w Tajlandii przez 16 lat. Czy te 500 000 kartonów to dużo czy mało? I dlaczego są gotowi do dużych wysyłek na ledwie otworzony rynek?
W tym roku spodziewają się wyeksportować ponad 50 mln kartonów, więc te 500 tysięcy to zaledwie 1% całkowitego eksportu. Jednak w liczbach bezwzględnych 6 tysięcy ton robi wrażenie w pierwszym sezonie, a jeszcze większe – błyskawiczna wysyłka pierwszych kontenerów tuż po otwarciu rynku. Oczywiście dostrzegają w Tajlandii te same perspektywy, co inni eksporterzy – udział w imporcie jabłek, który wynosi 150 tysięcy ton rocznie. To dlatego tak bardzo zależało im na powrocie na ten rynek.
Sadownictwo w RPA jest zorganizowane inaczej niż w Polsce. Tam od dawna myśli się o handlu owocami w kontekście międzynarodowym. Dominują duże gospodarstwa, wyposażone w sortownie i własne ciężarówki. Kluczowe jest jednak to, że mają sady z odmianami dostosowanymi do światowego rynku: Golden Delicious, Gala, Granny Smith, Cripp’s Pink, Fuji i Red Delicious – czyli wszystkimi najpopularniejszymi odmianami w handlu międzynarodowym.
Co ciekawe, produkują Granny Smith, choć w Afryce nie cieszy się on popularnością wśród konsumentów. Dlaczego? Bo jest przeznaczony na eksport do Europy. To doskonale pokazuje, jak duży nacisk kładą na tworzenie oferty eksportowej. W RPA nikt nie próbuje przekonywać świata, by zaczął kupować ich lokalne odmiany, tak jak w Polsce promuje się Szampiona czy Ligola. Zamiast tego dostosowują się do globalnych potrzeb. Ich jabłka trafiają do UE, Wielkiej Brytanii, Chin, Malezji, Indii czy Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Otwierają rynki o dużym potencjale importowym i produkują odmiany, które łatwo tam sprzedać.
Kiedyś napiszę więcej o tym, jak zarządzają produkcją, bo to naprawdę godne podziwu. RPA w świecie jabłek jest postrzegane podobnie jak Polska – jako dostawca tańszych owoców. Nie są eksporterem premium, jak Nowa Zelandia czy Francja, ale nawet z taką łatką potrafią systematycznie zwiększać eksport.
Kluczem do ich sukcesu – a przede wszystkim jego trwałości – są silne gospodarstwa, nastawione na konkretne rynki eksportowe. Gospodarstwa, które są w stanie wyprodukować owoce o ściśle określonych parametrach i robić to powtarzalnie, sezon po sezonie. To właśnie dzięki takiej organizacji pięć dni po otwarciu rynku w Tajlandii pakują pierwszy kontener jabłek na eksport.
Ich model produkcji i sprzedaży sprawia, że handel owocami jest opłacalny, nawet jeśli ceny jabłek z RPA na światowym rynku nie należą do najwyższych.
Komentarze
Trzeba dosadzac bo jest za mało i inni weszli na nasze miejsce
A przemysł będzie 1,5 w tym roku
Jest masa jest kasa więc ligolek jest dobry
Czas płaci nie odmiana więc idarecik znakomity
Proste?