Gala Royal poszukiwana
Handlowcy powoli zaczynają się kręcić wokół Gali Royal, czyli najbardziej pożądanej odmiany na rynku. Do zbiorów jeszcze co nieco czasu pozostało, ale w wypadku tej odmiany trzeba sobie zaklepywać owoce na drzewie. Jeśli ktoś tego nie zrobi, to następna okazja kupna Gali będzie na przełomie stycznia i lutego, kiedy to otwierają się komory KA. W zasadzie to nie wiadomo po co sadownicy trzymają tę odmianę do połowy zimy. Każdy kto ma odrobinę pojęcia o handlu wie, że zarobić na Gali można wysyłając ją na dalekie rynki.
Najbezpieczniejsze są wysyłki owoców prosto z drzewa, te zimowe niosą ze sobą już większe ryzyko reklamacji (jędrność, gnicie) a poza tym w lutym i marcu na rynkach światowych są już dostępne owoce z południowej półkuli. Niestety, u nas ludzie ciągle żyją Rosją i zniesieniem cła na import owoców, które kraj ten tradycyjnie znosił 1 stycznia, lecz po drodze jeszcze były prawosławne Święta Bożego Narodzenia, Nowy Rok i Trzech Króli, więc efektywnie dopiero na koniec stycznia rozkręcał się eksport na Wschód. Zostało to w ludziach choć model handlu się zmienił. Poza tym mam wrażenie, że akurat dla Gali Royal zawsze był ciut inny. Nie wchodźmy zbyt głęboko w anatomię decyzji ekonomicznych polskiego sadownika, bo możemy się przerazić. Zapytań o Galę Royal jest już bardzo dużo, telefony się urywają, choć chyba jeszcze nie wszyscy są w stanie przekazywać konkrety odnośnie cen. Jednak muszę przyznać, że jestem na razie mile zaskoczony poziomami, o których mówią nabywcy. Zobaczymy czy będzie to się konkretyzowało bliżej zbiorów, ale póki co, nie padają jakieś absurdalnie niskie stawki, wręcz przeciwnie. Oczywiście najciekawiej się robi gdy jesteśmy w stanie zaoferować towar zapakowany w opakowanie typu bushel a nie tylko łuszczka czy podwójna wytłoczka. Oznacza to, że oferowanie owoców na poziomie standardu światowego naprawdę pozwala zarobić. Za Galę Royal zapakowaną w bushel, rozmiary 150 do 88, możemy śmiało oczekiwać ceny powyżej 0,75 eur/kg a i tak będziemy konkurencyjni. Po odliczeniu kosztów opakowania oraz sortowania zostanie nam sporo ponad 2 zł za same owoce. Czy to mało? Być może, bo bywały sezony, że sprzedawaliśmy te owoce w dużo lepszych cenach. Jednak nie oszukujmy się, to dalej są wartości, przy których sadownictwo jest opłacalne a nawet wręcz dość dochodowe. Zainteresowanie polskimi owocami jest duże. Tak jak pisałem ciut wcześniej, niskie ceny ściągnęły importerów. Rozeszło się na rynku, że aktualne ceny w Polsce są niskie i tanio można kupić owoce, więc sporo ludzi zainteresowało się naszymi jabłkami. Oczywiście dziś możemy im zaoferować raptem Idareda czy Red Jonaprince'a ale za chwilę będzie to Gala oraz Red Delicious a więc coś, co świat zna i akceptuje.
Myślę, że dobry eksport jesteśmy w stanie utrzymywać, jeśli sadownicy będą systematycznie podawać owoce na rynek. Zagrożeniem jest sytuacja, jeśli w listopadzie i grudniu nie będziemy mieli dobrych owoców do wysyłek. Wówczas istnieje ryzyko, że importerzy będą szukali dostawców na innych rynkach niż polski i ciężko nam będzie wrócić do handlu. Płynność dostaw jest warunkiem siqua non dobrych cen. Aby ponownie kogoś zainteresować owocami w lutym, po dość długiej przerwie w handlu, to trzeba przebić jego dotychczasowego dostawcę i to znacznie, czyli oferować owoce dość nisko. Dlatego sadownicy muszą zrozumieć, że fakt zagazowania Gali we wrześniu, nie oznacza, że pierwszy termin jej sprzedaży to styczeń. Skończmy z takim myśleniem i sprzedawajmy, jeśli tylko cena jest atrakcyjna a wydaje się, że w tym sezonie taka będzie.
Komentarze
Tylko personalne wycieczki umie robić bo do merytorycznej dyskusji na fakty jeszcze nie dorosl
Zaraz poleca epitety na idiotę Romana:)))
I powtórzy,że cena deseru zależy od ceny przemysłu
I nie może być drogo;)
Przecież wszyscy wiedzą,że cena deseru zależy od ceny przemysłu
Nie może być drogo!!!!bo przemysł tani!!!!!