Pieniądze nie śmierdzą
Chciałbym Państwu przedstawić kilkanaście zdjęć jabłek, które są przedmiotem obrotu na rynku indyjskim. Proszę zwrócić szczególnie uwagę na ich poziom wybarwienia. Prezentuję je sadownikom, bo ciągle widzę w naszym środowisku brak zrozumienia jaki towar jest przedmiotem obrotu na świecie.
Powszechne u nas jest przekonanie, że jabłko posiadające całkiem spory czerwony policzek jest już owocem spełniającym kryteria wybarwienia. Zwróćcie też Państwo uwagę na jednorodność rozmiarową owoców w pudełku. Najbardziej pożądane jest jabłko od 65 do 80 mm. Poziom wybarwienia jakiego pragnie tamtejszy rynek, to minimum 75%, oczywiście można sprzedać coś z mniejszymi wymaganiami, ale o takie owoce pytają tamtejsi klienci. Z owocami o takich parametrach naprawdę można podbijać świat. Jeśli produkujemy jabłka w rozmiarze "wszystko co wyrosło na drzewie", to nasze owoce mają niewielką wartość. Jeśli nawet udaje się sortowniom korzystnie sprzedawać te o parametrach jak wyżej i zarabiać na tym niezłe pieniądze, to na zysku tym ciąży konieczność szybkiego upłynnienia reszty, za którą chętnych do płacenia dobrych stawek brakuje. Namawiam wszystkich do spróbowania nawiązania kontaktu z potencjalnymi odbiorcami, nawet bez zawierania transakcji, lecz po to, by wypytać ich o to czym się interesują oraz ile są gotowi za to zapłacić. To naprawdę niewiele kosztuje a może nam dać wiedzę na temat tego co i dla kogo produkować.
Naprawdę, czasy produkcji wszystkiego dla wszystkich się skończyły. Sami tego dziś boleśnie doświadczamy. Nie pierwszy rzuci kamieniem ten, kto po wyniku sortowania nie stwierdził "wybrali sobie co najwartościowsze z partii a resztę na przemysł". Wszystko dlatego, że u nas najpierw się produkuje a dopiero potem szuka na to klienta. Już nie raz tę dyskusję o jakości prowadziliśmy i zawsze ten sam argument "to się da zrobić, ale kosztuje a nikt mi gwarancji zwrotu kosztów nie da". Oczywiście, że nie da, ale czy opłacalnie jest Wam produkować byle jaki towar i sprzedawać go w cenie 10-15 groszy wyższej niż przemysł? Skoro obecny sposób produkcji nie przynosi zysku, to trzeba szukać nowych rozwiązań.
Cały świat handluje jabłkami, kontenery płyną przez oceany w tę i tamtą stronę. Wszystkim jakoś udaje się handlować tylko nam nie. Ponieważ produkujemy nie to, czego pragnie świat. Indie kupują jabłka z Chile, Nowej Zelandii, USA, Iranu czy Turcji. Tamtejsi sadownicy jakoś nie mają problemu z wyprodukowaniem takich jabłek. Produkcja taka kosztuje, to fakt, lecz na niej da się zarobić. Na dzisiejszym modelu produkcji chyba nie zarabiacie zbyt dobrze, prawda? Poszukajcie, popytajcie importerów, ile dziś płacą za jabłka i jakiego towaru poszukują. Przeliczcie sobie czy więcej byście zarobili oferując im to, czego właśnie chcą czy też więcej macie z produkcji tego, co właśnie sprzedajecie. Nie wszyscy podołają zadaniu samodzielnego znalezienie sobie klienta za granicą – to oczywiste. Tylko czy wszyscy muszą być sadownikami? Czy wszyscy muszą produkować owoce konsumpcyjne? Można śmiało produkować przemysł i na tym zarabiać. Ile dziś, mimo ogromnych inwestycji w cięcie, pryskanie i nawożenie, dostajecie efektywnie za swoje owoce? 60 groszy? Podczas gdy przemysł jest po 50. Nie lepiej byłoby Wam produkować przemysł? To samo z jabłkiem na obieranie. Nie każdy musi produkować deser, nie każdy musi i może produkować owoce jak na zdjęciach. Nie każdy znajdzie klienta na taki towar. Jednak to żaden wstyd produkować przemysł, wstyd to produkować i nie zarabiać. Pecunia non olet
Komentarze
Raczej nie o to chodziło gdy tworzone były grupy.
Byłem, widziałem i nie jestem taki mądry jak pan
Przecie jablko to jablko jak to mawiają niektórzy z moich dostawców...buahahahah
Ale wolą udawać, że produkują deser i mieć na kogo zganiać winę za swoje niepowodzenia.
Taka jest moja opinia i żaden minus tego nie zmieni.