Trudne rozstanie z Glosterem

Wpadły mi w oko facebookowe ogłoszenia o sprzedaży jabłek odmiany Gloster. Dwa ogłoszenia, w jednym zdjęcia naprawdę pięknych jabłek, głęboka czerwień, wyglądają zupełnie jak Red Delicious. W drugim też całkiem ładne owoce, nic im nie brakuje. W obu ogłoszeniach cena 1,30 zł/kg. Przecież to jest cena przemysłu z jesiennego piku plus koszty przechowywania. Przerażające, tym bardziej, że ten piękny Gloster to owoce deserowe. Co o tym sądzić? Naprawdę ludzie uwierzyli, że owoców będzie aż tak mało, że niesprzedawalny od kilku lat Gloster zostanie łatwo sprzedany? Zresztą kwestia przechowywania Glostera to nie tylko ten rok, w minionych sezonach też wielu ludzi trzymało Glostera do wiosny.

Czytam właśnie artykuły styczniowe na portalu goodfruit.com i tam jest wykład o problemach z dochodowością gospodarstw. Jako remedium polecają przegląd opłacalności każdej kwatery z osobna i zaprzestanie produkcji tam, gdzie to się nie spina. To już kolejna wypowiedź w trendzie, który sugeruje nie ogólne cięcie kosztów produkcyjnych ocenę poszczególnych kwater i ich likwidację, bo "masa nie równa się kasa". Czy naprawdę komuś opłaca się jeszcze produkcja deserowego Glostera w naszym kraju? Ta odmiana jest wdzięczna w plonowaniu, ale kapryśna bywa jej jakość wewnętrzna (szklistość, choroby gniazda nasiennego). Może się więc spełniać jako odmiana przemysłowa, gdzie wielkość plonu ma największe znaczenie, ale czy naprawdę ktoś zarabia deserze? Domyślam się, że ktoś naprawdę zainwestował spore pieniądze w produkcję tego pięknego Glostera z Facebooka, którego widziałem. Budowanie jakości zawsze powinno budzić uznanie dla fachowej wiedzy producenta, ale po co? Po co iwnestować w odmianę, która od kilku lat przynosi raczej straty i w większości – koniec końców – ląduje na BDF-ie? Jeśli ktoś rzeczywiście ma klienta na to i ceny są opłacalne, to nie widzę przeszkód w kontynuowaniu tego biznesu ale kto naprawdę może tym pochwalić? Amerykanie sobie uczciwie mówią, że mit cięcia kosztów jest zgubny w dłuższej mierze, bo przy cięciu wydatków zawsze pojawi się granica, po przekroczeniu której spadną też przychody. My też tego doświadczamy od kilku lat i nawet o tym pisałem dwa lata temu. Zamiast redukować ochronę o 10% na całości sadu, lepiej pozostawić jej poziom, a zredukować powierzchnię o te 10%. zredukować poprzez wytypowanie najsłabszych, nieefektywnych ekonomicznie, kwater i ich likwidację. W Polsce od lat takimi kwaterami są kwatery z Glosterem. Idareda jeszcze możemy sprzedać na jakieś obieranie, mamy więc alternetywę rynkową, ale co zrobić z Glosterem? Ani obierka, ani soki tego nie chcą. Jeśli nie pójdzie na deser, to trzeba wysypać na przemysł. Po co więc to produkować jako jabłko deserowe i potem przechowywać?

W czasach dekoniunktury zaczęliśmy ciąć koszty, co jest naturalne, ale zamiast robić to precyzjnie i eliminować z produkcji to, co nie generuje zysków, to tniemy po całości aż do obniżenia jakości naszej oferty. Naprawdę nie jest żadną tajemnicą, że lepiej jest sprzedawać mniej ale za lepszą cenę. Powiedzenie "jest masa, jest kasa" jest bzdurne.

Nie przegap najnowszych wiadomości

icon googleObserwuj nas w Google News

Komentarze  

0 #1 Rod wayler 2025-01-14 19:14
Pamiętam jak parę lat temu fachowcy udowadnialii tu że lepiej wychodzą na sampionie i glosterze niż na gali i goldenie

To były piękne czasy;)
Cytować

Powiązane artykuły

Zacznijmy zarabiać na jabłkach

Zarabiasz więcej niż twój pracownik?

Sprzedaj gruszki nim przypłyną te z Argentyny

X