Cenowe kłamstwa

Zauważyliście Państwo, że w naszym środowisku cały czas próbujemy się nawzajem oszukiwać? Wśród handlujących na rynkach hurtowych nieustannie słychać przechwałki o tym, kto ile skrzynek – no i najważniejsze – za ile sprzedał. Gdy słucham tych opowieści o tym, jak to wszyscy drogo sprzedają owoce, zastanawiam się, dlaczego potem jest tyle narzekań.

Podobnie jest z tymi, którzy oddają jabłka do sortowni. Gdy zapytasz kogoś o cenę sprzedaży, zawsze poda najwyższą wartość z cennika. Sprzedał po 1,8 zł, ale już nie dodaje, że to 1,8 zł było za jabłka od 70 mm, których było 50%, a w skrzyni znajdował się jeszcze przemysł, który sortownia wzięła w cenie niższej niż skup. Masa owoców 60–70 mm była sprzedana w cenie niewiele wyższej niż przemysł, a trochę przerostów poszło w cenie obierki. Jednak oficjalnie sprzedał po 1,8 zł.

Co z tego, że gdy się to dokładnie policzy, wychodzi niewiele więcej niż cena drugiej klasy? On produkuje deser i sprzedaje po 1,8 zł. Czy wynika to z nieumiejętności obliczenia prawdziwej wartości sprzedanych owoców? Może. Z doświadczenia wiem, że sadownicy mają z tym problem. Czy wynika to z chęci pochwalenia się? Też może tak być, bo w dobie ciągłej presji na produkcję jakościową aż wstyd przyznać, że ktoś produkuje przemysł. Każdy deklaruje, że robi deser i ma w skrzyni same siódemki.

Doskonale rozumiem, że jeśli ktoś sprzedaje sam za granicę, pomijając pośrednika, to uzyskuje trochę wyższą cenę – wówczas jego przechwałki mają jakąś podstawę. Natomiast jeśli pojechał na Bronisze, stoi w rządku razem ze wszystkimi i ma towar podobny do reszty, to szansa na uzyskanie lepszej ceny jest minimalna. Więc po co te opowieści?

Już abstrahuję od tego, że często cena słabszego jabłka na rynku hurtowym jest niewiele wyższa od ceny przemysłu. Ktoś sprzedał trzy skrzynki Cortlanda do jakiegoś sklepiku na Saskiej Kępie po 60 złotych i już opowiada, że Cortland chodzi po 4 złote, choć kolejne 37 skrzynek wziął hurtownik po 40 złotych. To próba oszukania samego siebie czy wszystkich wokół?

Tak naprawdę liczy się średnia cena danej partii – nie najwyższa z cennika sortowania, lecz uśredniona. Pamiętam, jak kilka sezonów temu niektórzy ukrywali sypanie przemysłu z komór w czerwcu. To dokładnie ten sam schemat myślenia. Tak jak nikt nie może wiedzieć, że nie powiodło mi się ze spekulacyjnym przechowywaniem, tak wszyscy muszą wiedzieć, że powiodło mi się ze sprzedażą. Stąd właśnie te BDF-y nocą stawiane za budynkami i te opowieści o superuzyskanych cenach.

To jest jakaś patologiczna mentalność. Wiem, że są ludzie, którzy potrafią sprzedawać lepiej niż inni, radzą sobie, sami wożą na markety, sami eksportują – i tutaj można uwierzyć w uzyskiwanie lepszych cen niż reszta. Takich ludzi należy podziwiać i stawiać za wzór.

Natomiast opowieści o tym, jak to się wszystko dobrze sprzedaje, jak drogo, jak lepiej od innych, jak „zaokrągla się” ceny z cennika sortowni – budzą wręcz śmieszność.

Drugim aspektem tego problemu jest pogarda dla sadowników produkujących przemysł – jako tych gorszych, którzy nie potrafili poradzić sobie z produkcją jakościową. Tymczasem, gdy rozmawiam z sadownikami, którzy świadomie przeszli na produkcję przemysłu, to aż się uśmiecham, bo tam padają argumenty o plonie, kosztach i średniej cenie – czyli o biznesie.

Mówią o masie zebranej z hektara, gdzie każde jabłuszko, każdy ogryzek ma znaczenie handlowe. Mówią o średniej uzyskanej cenie – jednej, konkretnej i jasnej. Mówią o kosztach, które stanowią lwią część wydatków gospodarstwa.

Mitomani sypią przemysł nocami w czerwcu i dalej udają, że produkują superjakość, sprzedając ją najdrożej w całej parafii. Prawdziwi biznesmeni nie mają problemu z przyznaniem się do produkcji przemysłu i sypaniem go w biały dzień. Pecunia non olet.

Nie przegap najnowszych wiadomości

icon googleObserwuj nas w Google News

Komentarze  

0 #1 Jan 2025-02-01 22:12
Cóż od dawna mówi że lepiej olać jakość i robić tylko tonaż i na przemysł. Ciąć mechanicznie, olać nawożenie wapniem i wszystkie inne odżywki, ciąć listwą i najlepiej zbierać kombajnem. Wyjdzie dużo lepiej niż ten śmieszny deser
Cytować

Powiązane artykuły

Pierwszoklasowe pieniądze z drugiej klasy jabłek

Trudne rozstanie z Glosterem

Zacznijmy zarabiać na jabłkach

X