Skradziono pół miliona pszczół
W okolicach Konstancina-Jeziornej w miejscowości Obory Parcela w nocy z 1 na 2 czerwca skradziono cztery ule, w których mieszkało pół miliona pszczół.
Dla właścicieli pasieki, jest to nieodżałowana strata, bo jak podkreślają, rodzinną pasiekę prowadzą od 20 lat i jest to ich pasja:
– Rodzina pszczela to jest jak członek rodziny, prawdziwy pszczelarz dba, pielęgnuje, troszczy się i małymi kroczkami powiększa to, co ma, dlatego każda strata, a w tym przypadku kradzież, to jest straszna rzecz – powiedziała właścicielka pasieki, Renata Rudolf, na antenie Radia Kolor.
Właścicielka podejrzewa, że sprawcy , którzy dopuścili się przestępczego procederu to osoby znające się na pszczelarstwie:
– To robią ludzie, które muszą trochę się na tym znać. Nie wiem, czy da się odzyskać skradzione ule. Oby pszczoły tam mieszkające żyły i oby służyły komuś dalej – dodaje Renata Rudolf.
Poszkodowani pszczelarze współpracują z SGGW, gdzie co roku wywożą swoje ule na pola uprawne rzepaku, które znajdują się w okolicach Konstancina-Jeziornej. To właśnie stamtąd zniknęły ule.
To już niestety nie pierwszy taki przypadek, w mediach co jakiś czas pojawiają się podobne informacje. Nie tak dawno w okolicach Żyrardowa nieznany sprawca poprzez oblanie trucizną zniszczył 39 uli. Jak szacują pszczelarze, wtedy zginęło 1,5 mln pszczół. Z kolei koło pszczelarskie w Piasecznie, poinformowało, że to nie pierwsza kradzież uli w okolicy.
– Nawet jeśli to nie jest dla nas bardzo duża strata finansowa, to jest to duża starta moralna. Jest nam po prostu bardzo przykro, że ktoś ukradł efekty naszej pracy, coś, przy czym ciągle się chodzi i dogląda – podsumowuje poszkodowany pszczelarz.
fot. Andrzej Piętka/UMiG Konstancin-Jeziorna; Księzycowa Pasieka (Facebook)
Komentarze
To proste...4 ule miały większa gęstość zapszczolenia