Czy każdy musi być sadownikiem?
W piątek ukazał się artykuł pt.: "Walka o jakość" no i ponownie pojawiły się wytarte już slogany o tym, że "kto za to zapłaci", "propaganda skupczyków", "ile to powinno kosztować" etc. Nóż mi się w kieszeni otwiera, jak słyszę takie głosy. Naprawdę jestem zdumiony i zły, że w naszej branży jest aż tyle osób o tak wąskich horyzontach.
Zacznijmy więc jeszcze raz, od początku. Żyjemy z eksportu, bez eksportu leżymy i robimy pod siebie. Zachód nie pała sentymentem do polskich jabłek i nie wyczekuje z utęsknieniem każdego tira naszych owoców. Europa Wschodnia i Centralna to nasze rynki, ale bez Rosji są rynkami małymi i biednymi. Musimy więc eksportować dalej niż do Rumunii, musimy podbijać Afrykę i Azję, jeśli oczywiście chcemy chociażby tylko utrzymać produkcję. Właśnie widzimy co się dzieje z cenami, gdy siada eksport, właśnie teraz, na naszych oczach, w roku nieurodzaju, spadają ceny, bo nie ma kto kupić tych komór Idareda. Teza o kluczowości eksportu dla naszej branży udowadnia się właśnie sama. Jeśli mamy eksportować jabłka w świat, to będą one tam konkurowały z owocami z całego właśnie świata. Na rynku indyjskim możemy znaleźć jabłka z USA, Włoch, Francji, Nowej Zelandii, Turcji, Iranu, Grecji albo Chin (czasem lista się zawęża bądź poszerza w zależności od aktualnej koniunktury geopolitycznej)! Warto sobie zerknąć w internecie jakie owoce oni tam dostarczają. Jakie odmiany, jakie rozmiary i jakiej jakości. Musimy się pozycjonować wobec owoców pochodzących od najlepszych światowych producentów, z nimi musimy konkurować. Szrotu nikt nie będzie kupował, bo rynek światowy pełen jest jabłek na najwyższym poziomie. Naprawdę nie ma deficytu tych owoców na świecie. Generalnie żaden importer nie potrzebuje badziewia z niską jędrnością albo "delikatnym gradem" czy też "minimalnym ordzawieniem". Jeśli chcemy dalej żyć z produkcji jabłek to musimy odejść od myślenia "jest masa, jest kasa" do myślenia o jakości plonu. Wiem, że wszystkich się nie przekona i nawet sobie nie roszczę pretensji do naprostowania ścieżek każdego producenta, wszak każdy sam odpowiada za swoje decyzje.
No i najważniejszy argument: kto mi za to zapłaci? Albo podobny: czy ktoś policzył, ile to jabłko wysokiej jakości powinno kosztować? A kto Ci miał to policzyć? Drogi Sadowniku, to Ty jesteś przedsiębiorcą i tylko Ty jesteś w stanie policzyć swoje koszty! Kto liczy koszty piekarzowi? Kto liczy koszty fryzjerce? Na litość boską, kto ma za Ciebie to zrobić? Ty produkujesz, Ty liczysz koszty. Gospodarstwo sadownicze to firma jak każda inna, ma swoją specyfikę, ale która branża jej nie ma? Prowadzenie gospodarstwa to coś więcej niż tylko pryskanie i cięcie drzewek, to nie tylko agrotechnika. To także sprzedaż, promocja, marketing, zarządzanie ludźmi, etc., jak w każdej innej firmie. Nie każdy kto świetnie pryska i tnie drzewka musi być sadownikiem. Tak jak nie każdy mechanik musi otwierać serwis samochodowy, nie każda kosmetyczka otwierać salon urody, itd. Mogą przecież pracować u kogoś. Będą wówczas świetnie naprawiać te auta albo malować paznokcie, będę robili to co lubią i im świetnie wychodzi a organizacją biznesu zajmie się ich szef. On ogarnie, jak pozyskać klientów, policzy koszty usługi i wykalkuluje cenę, zaplanuje im nawet urlopy. Gospodarz ma – przede wszystkim – pracować głową a nie rękoma. Jeśli nie chcesz pracować głową, nie chcesz sobie liczyć kosztów, kalkulować cen to idź do pracy do kogoś. Dostaniesz miesięczną pensję i będziesz jeździł traktorem, pewnie szef nie raz też poprosi Cię o radę czym opryskać albo jak naprawić maszynę. Nie będziesz się martwił o ceny jabłek, o to komu sprzedać, gdzie znaleźć klienta, jak z nim negocjować transakcję, tylko będziesz spokojnie czekał do 10-tego na pensję.
Teraz, Drogi Sadowniku, zastanów się czego chcesz od życia? Chcesz być szefem gospodarstwa i liczyć, pozyskiwać klientów, planować produkcję czy też chcesz być pracownikiem, który tnie drzewka (bardzo profesjonalnie!), pryska, kosi trawę czy sadzi drzewka (wszystko dalej z pełnią wykorzystania najnowszej wiedzy). Pracownik też może być profesjonalistą, wtedy jest nawet sporo wart, bo dużo potrafi. Jednak od szefa odróżnia go to, że pracownik pracuje a szef myśli.
Do zbiorów jest jeszcze 3 miesiące. Jeśli dotychczasowi klienci, którym oferujemy owoce nie są gotowi zapłacić nam za wysoką jakość, to trzeba szukać innych klientów. Świat się nie kończy na rampie najbliższej sortowni albo giełdzie hurtowej na Broniszach. Znalezienie odbiorcy nie jest łatwe, nikt tak nigdy nie powiedział. Wręcz przeciwnie, to jest trudne. Jednak właśnie dlatego przedsiębiorcy – generalnie – zarabiają więcej niż etatowcy, bo radzą sobie z większymi wyzwaniami. Jednak też nie popadajmy w immposibilizm – nasi przodkowie sobie radzili z pozyskiwaniem klientów całkiem dobrze a nawet byli gotowi iść na wojnę, gdy ktoś im to śmiał utrudniać. W 1410 roku pod Grunwaldem miała miejsce jedna z największych bitew średniowiecza. Polacy pokonali Krzyżaków. Wojna z Zakonem była właśnie o eksport zboża. Rycerze, na co dzień żyjący z pracy na roli, poszli na wojnę, bo Niemcy chcieli pobierać cło od zboża jakie eksportowali Wisłą na Zachód Europy. Tak, już w XIV wieku polscy rolnicy potrafili znaleźć klienta i wyeksportować zboże na drugi koniec kontynentu. Potem potomkowie tych rycerzy-rolników zbudowali na eksporcie zboża dość silne państwo. Kilka wieków temu nasi przodkowie poradzili sobie z znalezieniem klientów na swoje produkty i nieźle na tym zarabiali. Czy naprawdę dziś przekracza to możliwości polskich sadowników?
Komentarze
Uważam,że trzeba produkować tylko tyle ile można sprzedać z zyskiem...czy będzie to 1 czy 3 to rynek o tym zdecyduje
Uważasz, że jak będziemy produkować przykładowo tylko 1 mln ton jabłek i nasadzenia się zmniejszą to nasze problemy znikną?? Uważasz że jak prawnie mamy zakaz uprawiania maków to nie mogę kupić makowca w sklepie?
Jest masa jest kasa.
Za jakość nikt nie płaci....
Takie to mądrości ludowe kierują polskimi producentami jabłek...dodam najtańszych jabłek na świecie bo kiepskiej jakości w niehandlowej odmianie ..
Taka kolej biznesu, jedni to rozumieją i działają, inni negują i biadolą.
Cytuję Marcin:
Cytuję Marcin:
W takim razie produkuj to co jest rentowne, nie powinno się liczyć na globalne przymrozki, grad i inne plagi u sąsiadów, a nasz towar wtedy sprzedamy za spekulacyjną cenę.
Skoro wyznacznikiem ceny dla ciebie jest firma skupująca przemysł to albo produkujesz drogi przemysł, albo przestań udawać, że jesteś sadownikiem (przedsiębiorcą) skoro nie rozumiesz co to jest biznes.
Tylko wyprodukuj plon 80ton żyta z hektara...