Ceny jabłek idą w górę
Nieubłaganie widać trend wzrostowy dla cen jabłek nawet w polskich marketach. Te kanał sprzedaży był głównym hamulcowym wzrostu cen od początku nowego sezonu. Jakoś importerzy z zagranicy łatwiej byli w stanie przełknąć wyższe stawki za jabłka, ale naszym rodzimym sieciom przychodziło to o wiele trudniej. Jednak i tutaj widać pewien ruch ku górze.
Pewnym absurdem był fakt, że ceny obierki zbliżały się niebezpiecznie do ceny deseru. Szczególnie jeśli obierka miała być kierowana do Niemiec, to jej cena naprawdę niewiele się różniła od ceny deseru oferowanej przez polskie sortownie. Jeśli jeszcze ktoś zdecydował się wykonać presorting dla tej obierki, to naprawdę miał cenę deseru z polskich sortowni. Patowa sytuacja wręcz była dla Idareda, bo cena suchego przemysłu oraz obierki i deseru dla tej odmiany naprawdę nie różniła się prawie w ogóle. Pozwolę sobie zwrócić Państwa uwagę, że porównując ceny uzyskiwane za Idareda oraz Szampiona czy Jonagoreda, to naprawdę określenie "Pan Idared" wcale nie jest takie ironiczne. Nie dość, że odmiana ta charakteryzuje się dużą łatwością w produkcji, to jeszcze potrafi się odwdzięczyć dużym plonem, a jej jabłka mają szereg zastosowań, więc bez problemu znajdziemy dla niej rynek zbytu. Tylko czy dochodowość produkcji Idareda względem Szampiona świadczy o sile Idareda czy słabości Szampiona? Śmiem twierdzić, że jednak to drugie, a tylko nienaturalna przewaga marketów na rynku krajowym zaniża ceny Szampiona.
Wpływ marketów na ceny odmian, będących przedmiotem handlu światowego (Gala Royal, Golden Delicious czy Red Delicious) jest dużo mniejszy i jeśli markety oferują zbyt niskie stawki za Goldena, to ten pojedzie do Hiszpanii czy Egiptu. Ta konstatacja powinna dawać do myślenia tym wszystkim, którzy jednak wiążą swoją przyszłość z produkcją jabłek. Żebyśmy się dobrze zrozumieli: ja nie upatruję w marketach wroga polskich sadowników, tylko twierdzę, że producenci muszą dążyć do dywersyfikacji rynków zbytu, aby nie popadać w zbytnią zależność od jednego typu odbiorcy. Nawet na tych marketach jednak ceny zaczęły się piąć do góry i powoli dociera do szerokiego rynku, że jabłek aż tak dużo to nie ma, a już na pewno brakuje towaru jakościowego. Mam tylko jedną obawę, a propos tego jakościowego towaru, ale podzielę się nią z Państwem w następnym artykule. Już na rynku widać uciekającą jakość owoców. Masowo pojawia się GPP. Ostatnio miałem okazję przespacerować się po kilku sklepach wielkopowierzchniowych i naprawdę widać jej oznaki na jabłkach, szczególnie na Szampionie, który już leży 4-5 dni na półce. Zgodnie z przewidywaniami w cenie jest Ligol, który znów ucieka marketom (jak w roku ubiegłym). Naprawdę nie rozumiem ich polityki zakupowej. Owoców tej odmiany jest mniej, jest popularna wśród konsumentów a oni uparcie próbują wyceniać ją na poziomie Szampiona, którego jest o wiele więcej. W efekcie Ligola zasysają hurtownie i sklepiki, które płacą sporo więcej.
Komentarze
W kumorach sama baltona
Będzie po 5 za wagę
Pewne info