Handel Galą
Królową jabłkowego handlu od lat jest już Gala (nomen omen) Royal. Mam tylko nieodparte wrażenie, że sadownicy mają problem z właściwym rozpoznaniem specyfiki handlu tą odmianą. Otóż największe pieniądze na Gali zarabia się na dalekich wysyłkach. To Indie, Wietnam czy ZEA są w stanie zapłacić relatywnie duże pieniądze, nawet taka kraina ubóstwa jak Bangladesz jest w stanie zapłacić fajne pieniądze za małe rozmiary Gali.
Nie będę się rozpisywał o kwestiach jakościowych tej odmiany, bo kilkukrotnie już o tym pisałem. Jednak zwrócę uwagę Szanownych Czytelników na fakt, że na tych rynkach musimy rywalizować z owocami z Nowej Zelandii czy RPA, a więc położonych na południowej półkuli. Na Antypodach owoce Gali zbiera się już w lutym, czyli praktycznie w marcu i na początku kwietnia jabłka te mogą gościć na rynku indyjskim. Naprawdę doceniam umiejętności polskich sadowników w kwestii przygotowania owoców do długiego przechowywania, ale generalnie dużo mniejszym ryzykiem dla nabywcy jest obrót owocami świeżo zerwanymi. Dlatego też popyt na polskie jabłka ze strony Indii słabnie w drugiej części sezonu handlowego. Jeśli największy popyt jest tuż po zbiorach, to wówczas też powinniśmy upatrywać czasu na sprzedaż dominującego wolumenu zbiorów Gali. Nie wiem czy dalej pokutuje gdzieś w nas wspomnienie rynku rosyjskiego i wzmożonego popytu z jego strony po juliańskim Nowym Roku, czy też powodowane to jest zwykłą spekulacją, motywowaną tym, że "skoro teraz dają 2 złote, to w lutym dadzą 2,5", ale panuje u nas jakiś dziwny pęd do zamykania Gali w chłodniach i prób sprzedaży jej w lutym czy marcu. Nie chcę napisać, że takie podwyżki są nierealne, bo się jednak zdarzają, ale generalnie ten model handlu jest błędny, bo nie odpowiada na zapotrzebowanie rynkowe. Jego wypaczenia będą wychodzić tym mocniej, im więcej Gali będzie pojawiało się na rynku wraz ze wzrostem nasadzeń. Rozumiem chęć producentów do wywalczenia wyższych cena, ale nie jest to dobry sposób. Szans uzyskania wyższych cen należy upatrywać w poszukiwaniu nowych odbiorców, a nie spekulacjach na przechowywaniu. Naprawdę nie ma problemu ze znalezieniem chętnych do zakupu Gali Royal, wystarczy trochę poszukać.
W ogóle polskiemu trendowi do zamykania zbiorów i niesprzedawania niczego przynajmniej do lutego należałby się osobny artykuł i krytyka, bo to jest rynkowa abberacja, która utrudnia funkcjonowania i, koniec końców, przynosi więcej strat niż zysków. Przestańmy ciągle spekulować i upatrywać w spekulacji najlepszego źródła zarabiania, bo takowym nie jest. Idźmy na współpracę z rynkiem, sprzedawajmy wtedy, kiedy rynek tych owoców potrzebuje i kiedy mamy najwartościowszy jakościowo produkt, najbezpieczniejszy dla odbiorców, minimalizujmy ryzyka reklamacji, bo te potrafią dość mocno rzutować na efekt w postaci końcowych cen towaru.
Komentarze
Nie było takiej ceny za drobną galę
7+
Rzeczywiście tak było
Tylko teraz 7+ jest 2,4 netto
Po tyle to z pola można było puścić
Na razie to jest do dołu bo dolar tani
Podtrzymuje tezę ..2 zł waga i otwieraj:))
"nie po to się bazuje żeby w listopadzie otwierać"... :)
2 za wagę i otwieraj