Rynek decyduje
Myślałem, że tę dyskusję mamy już za sobą i pewne fakty nie będą kwestionowane, ale się pomyliłem. Od razu dodam, że według mnie to szkoda tracić czas na ten temat, ale skoro rynek decyduje, to należy się dostosować. Otóż pod moim ostatnim artykułem pojawił się komentarz, który zebrał dużo polubień, a odnosił się wymagań rynku wobec odmian drobnoowocowych.
W treści artykułu napisałem, że rynek szuka tych owoców (Gali i Goldena) raczej w rozmiarze +70 mm. W komentarzu pojawia się rozmiar +75 mm, który nie pada w artykule w kontekście tych odmian, ale mniejsza z tym. Przesłanie komentującego oraz osób, które polubiły ten komentarz sprowadza się do tezy, że Gala i Golden to odmiany drobnoowocowe. a więc powinny być sprzedawane w rozmiarze +65 mm, bo to ich naturalna wielkość. Rzeczywiście, te dwie odmiany należą do tej grupy i naturalnie ich owoce oscylują wokół tego rozmiaru. Tylko co z tego? Jakie to ma znaczenie? Rynek oczekuje czegoś innego. To nie my – sadownicy – decydujemy o tym, co kupują konsumenci, to oni – konsumenci – decydują o tym, co my sadownicy mamy produkować. Jeśli rynek oczekuje Gali Must od 70 mm, to mamy dążyć do uzyskania takiego rozmiaru, aby zarobić na jabłkach. Próby przekonywania konsumentów, że mają kupować mniejsze owoce to próby zawracania kijem Wisły. Zresztą kto miałby się tego podjąć? Wybaczcie Państwo, ale ten tok rozumowania jaki płynie za tym komentarzem oraz lajkami dla niego, świadczy dobitnie od oderwania naszych sadowników od rynku.
Całe sadownictwo, sens istnienia naszej branży, istota produkcji jabłek polega właśnie na tym, aby zaspokajać potrzeby konsumentów w zakresie zajadania owoców. Nie produkujemy jabłek dla ładnych widoków kwitnącego sadu czy możliwości pojeżdżenia sobie traktorem między rządkami drzewek. Naszym zadaniem jest zaspokoić potrzebę konsumentów, za co oni przekazują nam swoje pieniądze. To konsument określa jakie jabłko chce zjeść. Cała hodowla nowych odmian jabłoni prowadzona jest pod kątem wymagań konsumenta. Dlatego, wychodząc od na pół czerwonego Jonagolda, doszliśmy do wybarwionego w stu procentach Red Jonaprince'a. Konsument chciał całe czerwone jabłuszko, więc je dostał. Dlatego robimy cięcie letnie, aby ludzie dostali Szampiona czy Ligola jak najbardziej wybarwionego, bo takiego oczekują, choć naturalnie pewnie wybarwiłby się nam w trzydziestu procentach. Agrotechnika i jej postęp idą w kierunku regulowania naturalnego owocowania i osiągania owoców o zamierzonych parametrach. Przeraża mnie ta dyskusja, bo podczas gdy w USA na Uniwersytecie Pensylwanii opracowują kalkulator do wyliczania najbardziej opłacalnego rozmiaru owoców, to u nas ktoś twierdzi, że konsumenci mają kupować Goldena od 65 mm, bo tak naturalnie się rodzi na drzewie. Naturalnie też jabłka mają parcha i owocówkę jabłkóweczkę, naturalnie miewają gorzką plamistość podskórną, naturalnie też pojawiają się na nich plamy gnicia. Idąc logiką naturalności, to powinniśmy szukać jabłek w lasach i zbierać je dopiero jak spada na ziemię.
Chcemy gonić świat, konkurować na globalnych rynkach, a dalej mamy problem o określeniem co i dla kogo produkujemy? Warto tutaj wrócić do dyskusji jaką mieliśmy minionej jesieni a propos nadprodukcji i tego, że niektórzy się rozwijają, dokupują ziemi i ciągle sadzą, a inni mają problem, aby sprzedać swój towar z obecnego areału. Może właśnie ten komentarz, te lajki pod nim wyjaśniają dlaczego tak jest?
Komentarze
Odwal się od tego portalu.
Pilna oferta pieniędzy.
Ot to to ...właśnie to ma tak być przecież "zielony ład" jest trendy a nie jakieś pierdy
o agrotechnice i jakości a to według według pseudo eco popaprańców jest dobre tylko ciekawe czy oni też to jedzą? Pewnie jak chleb z ukrowego zboża