Czas decyzji
Do porannej kawy postanowiłem poczytać komentarze do moich wczorajszych artykułów. Mimo wszystko staram się je czytać, choć co raz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nie warto. Większość komentarzy pod artykułem "Jędrność" to żale, że kogoś tam nie stać na odpowiednie nawożenie, że cena jest zbyt niska, aby żądać jakości, że zainwestowane środki się nie zwrócą. Rozumiem to, dostrzegam Wasze problemy już od dawna, widzę, że gospodarstwa sadownicze są co raz biedniejsze. Słyszę o rosnących długach za opryski i nawozy, o przekładanych ratach w banku itd. Nie rozumiem tylko jednego: skoro kogoś nie stać na produkcję jakościowego deseru, to po co się za to bierze?
Powtarzam od dobrego roku (bo już dawno dostrzegałem problemy z produkcją jakości w Polsce), że może już przyszedł czas, by przestać się oszukiwać? Może czas sobie powiedzieć wprost: na wyprodukowanie deseru mnie nie stać, poszukam innej niszy. Ostatnimi czasy wielu sadowników przeszło na ekologię. Popieram, rozumiem i dostrzegam w tym pewien biznesowy sznyt. To są ludzie interesu, którzy zrozumieli, że dalsze produkowanie deseru w reżimie konwencjonalnym nie przyniesie im spodziewanych dochodów. Przerzucili się więc na inny reżim, inny rynek i tam produkują głównie przemysł, ale za to w całkiem dobrych pieniądzach. Zaczęli zarabiać, wreszcie w domach pojawiły się jakieś konkretniejsze pieniądze. Można sobie pozwolić na kupno jakiejś maszyny do gospodarstwa, a i żona chodzi jakaś bardziej uśmiechnięta.
Znam też takich, którzy machnęli ręką na produkcję deseru i produkują konwencjonalny przemysł. Zaczęli ciąć wszystko mechanicznie, bardzo tanio produkować, wyłączyli chłodnie i też bardzo nie narzekają. Kokosów z tego może i nie mają, ale za to dużo więcej wolnego czasu, który mogą spożytkować inaczej, oczywiście biznesowo inaczej a nie leżąc przed telewizorem na kanapie. Zgadzam się z Panem Chochlikiem, który na tym portalu jest raczej moim adwersarzem, lecz napisał pewną mądrą rzecz "gdyby sadownik produkował jabłka na obieranie albo przemysł, to byłby biznesmenem, partnerem do handlu". Cała ta produkcja deseru przez ogromną część naszego środowiska to jest jedno wielkie oszukiwanie siebie, rodziny i odbiorców. 75% producentów nie stać na produkcję jabłek deserowych wysokiej jakości, 80 % nie potrafi tego sprzedać a 50% brakuje wiedzy agrotechnicznej. Jeśli kolejny rok z rzędu sprzedaż deseru komuś nie idzie, jeśli kolejny rok z rządu jesteś pod kreską albo wręcz na minusie, jeśli znowu nie będzie Cię stać na zakup dobrych środków i nawozów, to po co Ty to robisz? Kogo chcesz oszukać? Siebie? Rodzinę? Sąsiadów? Nabywców?
Idzie kolejny sezon pryskania, już słyszymy o podwyżkach nawozów i oprysków, paliwo też drogie. Masz w chłodni jeszcze jabłka ze zbiorów 2021, których nie umiesz sprzedać w dobrej cenie, gwarantującej zysk, ale chcesz rozpocząć kolejną produkcję deseru? Jaka w tym logika? Nie udaje Ci się zarabiać od dobrych kilku lat na jabłkach deserowych, nie stać Cię na dopryskanie jabłek wapniem, ale i tak rozpoczniesz kolejny sezon produkcji deseru? Nic z tego nie rozumiem. Jest taki słynny cytat "w czasie kryzysu w Polsce są dwa rozwiązania: normalne i cudowne, normalne jest wtedy, gdy przychodzi Matka Boska i ratuje Polaków a cudowne jest wtedy, kiedy Polacy biorą się do roboty i rozwiązują swój problem".
Ludzie, otrząśnijcie się. Przestańcie jęczeć po internetach, tylko zacznijcie liczyć. Bez pieniędzy będzie Wam ciężko wyprodukować dobre jabłka, będzie ten sam problem z jakością, tak jak w tym roku. Istnieje więc duża szansa, że będziecie Państwo mieli ponownie słaby towar. Naprawdę założycie się o te kilkanaście tysięcy do hektara, że w przyszłym roku nabywcy będą płacili dobrą cenę za słabe jabłka? Matka Boska Was uratuje i ześle przymrozki wiosenne (trochę większe u innych i mniejsze u Was), regulując podaż jabłek w Polsce?
Jak wspomniałem na początku tekstu, wielu biznesmenów prowadzących sady przejrzało już na oczy i zmienili branżę. Poszli w ekologię, przemysł, znam też takich produkujących obierkę. Swoją drogą obierka wydaję się naprawdę rozsądnym wyjściem. Na Zachodzie spada udział w produkcji Jonagoldów, podstawowej odmiany do obierania a zapotrzebowanie dalej istnieje, skądś będą musieli te owoce brać. Nasze sady są za to pełne Jonagoldów, Ligoli czy Idareda. Można jakoś te kropki połączyć. Wracając jednak do tych, którzy zmienili branże. Oni już zajęli pozycje w tych gałęziach rynku, z czasem i te nisze się wypełnią, kto pierwszy ten lepszy. Ci, którzy będą zbyt późno odchodzili z produkcji konwencjonalnego deseru, co będę trwali dzielnie przy produkcji jabłka deserowego po najniższych kosztach, może się okazać, że dla nich zabraknie miejsca w każdej potencjalnej niszy.
Komentarze
quote name="Ekonom"]Z pewnością nie lubisz też Picu
Cytuję Chochlik:
za to że mam ziemię, a nie mogę jej sprzedać? to było pierwsze, a potem już lawina.
Cytuję Ekonom:
Cytuję Chochlik:
I nie, nie jestem celebrytą, ale cenię sobie porządek. I nie cenię osób, które wprowadzają chaos w życie społeczne, a złodziei tępię.
Jak to mówią - mądrzejszy ustępuje, więc sobie znajdę inny nick - słownik jest pełen słów, tylko trzeba umieć z nich korzystać.
Cytuję Chochlik:
Widocznie postanowiłem nieco ogrzać się w blasku Twej sławy.
mimo anonimowości jaką daje to forum to warto aby rozróżniać osoby wypowiadające się, zwłaszcza że moje wypowiedzi były już cytowane kilka razy w artykułach, a i prowadzę ciekawe polemiki na tym forum. Więc warto nie wprowadzać zamętu innym uczestnikom naszych dyskusji.
Cytuję chochlik:
Treść jest ważna.
Cytuję Chochlik:
wypowiedź poniżej nie jest moja.
Cytuję Chochlik:
Wspaniale perspektywy roztoczyl Marcin.
Ciekawe,którą opcję wybrał
Tak...pan idared podbija świat:)
Tylko ten głupi świat się na nim nie poznał:)
Komu wtedy zabrakło wizji i myślał,że rynek rosyjski jest na zawsze to teraz braknie mu pieniędzy.
Teraz posadzenie 1 czy 5 ha gali nic nie zmieni bo ona też wkrótce będzie po 70 gr.
Czekam aż sadownicy dojrzeja do decyzji,że jednak trzeba zmniejszyć wielkość produkcji i dostosować ją do oczekiwań rynku