Znowu, jak co roku, płacze i lamenty…
Jak zwykle mamy „nagły wysyp” sadowniczych żalów. Tym razem fora branżowe aż huczą, że jabłka za tanie, że znowu nas oszukują, że za dużo produkujemy. A przecież nie był to rok z nadprodukcją. Więc o co chodzi? Co się nagle stało? Może najpierw zastanówmy się, ile i co my właściwie produkujemy? Otóż tego nie wie nikt.
Najstarsi górale prędzej przepowiedzą pogodę patrząc ,,w którą stronę kobyle sołtysa się ogon wychyli”, niż nasze, upoważnione do tego instytucje, wysokość plonu czy aktualny stan magazynowy owoców, w tym przede wszystkim jabłek. Przekazywane do unijnych instytucji prognozy i stan zapasów większości gatunków sadowniczych, to jak wszyscy w Europie już wiedzą, nasza radosna twórczość, która ma niewiele wspólnego ze stanem faktycznym. Ilość wyprodukowanych np. jabłek przemysłowych waha się co roku, milion w tą, milion w drugą stronę, i to samo oczywiście z ,,deserem”. I tu ,,wychodzi” jaskrawo najważniejszy problem naszego sadownictwa: nie potrafiliśmy przez ostatnie lata poprawić oferty gatunkowej i odmianowej, unowocześnić dostatecznie technologii produkcji oraz przede wszystkim dostosować się do wymogów rynków. Nie usystematyzowaliśmy też realnego podziału na produkcję przemysłową i deserową. Gro naszego tzw. „przemysłu” to odpad z produkcji jabłek deserowych. W jednym roku mniejszy, w drugim większy, w zależności od presji chorób i szkodników oraz warunków pogodowych. I tu wychodzą nasze ogromne braki w umiejętnościach i samej technologii produkcji, za pomocą których nie potrafimy stworzyć pewnej stałej, łatwej do policzenia i usystematyzowania oferty.
W latach, kiedy ochrona jest łatwa, ładnych owoców jest dużo, z kolei w okresach presji chorób, szkodników i niekorzystnych warunków pogodowych, mamy ogromną podaż jabłek przemysłowych. Do tego dochodzą znane od lat problemy z umiejętnym przechowywaniem i przygotowaniem do sprzedaży (mimo dużej i nowoczesnej bazy). Jakże powszechne jest u nas wysypywanie całych otwieranych komór (bo jabłka dostały ,,czekolady”, bo choroby przechowalnicze, bo gruszki się ,,ulęgły” itd.). Zostały nam stare przyzwyczajenia z czasów, kiedy na Wschód można było sprzedać wszystko, co było tylko do owoców podobne. Uparcie staramy się ,,wcisnąć” każdy, nawet największy ,,chłam” temu albo innemu odbiorcy, a gdy są problemy i reklamacje, zawsze czujemy się pokrzywdzeni i oszukani. Zresztą oszukujemy samych siebie.
Utrzymujemy wciąż, że nasze sadownictwo jest wspaniałe i nowoczesne, a wystarczy pojeździć po zagłębiach sadowniczych, by zobaczyć, że może z 10, najwyżej 15% sadów to średni poziom europejski. Reszta to też średni poziom, tyle że rodem ze średniowiecza. Bylejakość widać wszędzie i na każdym kroku. I ta bylejakość ciągle rośnie, rośnie i rośnie. I tu nie ma się czemu dziwić, że jesteśmy tak łatwym łupem dla odbiorców i pośredników, którzy przecież nie będą nas oszczędzać. Handel to nie jest działalność charytatywna, jakby sobie bardzo wielu z nas życzyło, lecz walka o pieniądze, wpływy i umiejętność ustawicznego zderzanie się twardymi z realiami ciągle zmieniającego się rynku. Skup owoców do przemysłu, zdominowany przez monopol firm przetwórczych i pośredników, to ta jego część, uczestnicząc w której, chyba nigdy już jako producenci nie będziemy mieli nic do powiedzenia. Trzeba zwyczajnie z tej produkcji zrezygnować i nie próbować tworzyć ani ulepszać czegoś co nie ma przyszłości. Niech przetwórcy sami zbudują sobie bazę surowcową wspierając powstawanie sadów przemysłowych, a my im w tym nie pomagajmy, bo oni dobitnie przez te kilkadziesiąt lat pokazali, że tylko ich interes się liczy, a sadownicy są ślepym narzędziem, które eksploatuje się do granic możliwości, a często nawet przekracza się i tę granicę.
Powinniśmy wyłącznie skupić się na produkcji owoców deserowych jak najwyższej jakości. Wzorem Belgów i Holendrów winniśmy próbować również zapełniać wszelkie możliwe rynkowe nisze. Można to zrobić tylko i wyłącznie wspólnie, jednocześnie będąc w pełni świadomymi, że istniejące grupy producenckie, mimo że powstały przy udziale pieniędzy publicznych i są lub powinny być instytucjami pożytku publicznego, zostały założone by bronić interesu przede wszystkim własnych członków, którzy je tworzyli. Dla sadowników niezrzeszonych są zwykłymi podmiotami handlowymi, jak każda inna firma, nie mająca wobec nich żadnych zobowiązań. Jeśli chce się mieć coś do powiedzenia trzeba mimo wszystko samemu zrzeszać się i przynajmniej próbować wspólnie coś robić. Są przecież duże pieniądze do pozyskania w ramach programów operacyjnych organizacji producentów owoców i warzyw, za pomocą których można wiele elementów w gospodarstwach ulepszyć i unowocześnić. Ktoś zaraz powie, że wielu grupom producenckim się nie powiodło. Tak, to prawda. Z tych lub innych przyczyn nie dały sobie rady na tym trudnym rynku, ale przecież właśnie dzięki temu można kupić teraz duże nowoczesne obiekty, za ułamek ich wartości. To ostatni i jedyny już chyba moment ku temu.
Mamy przecież też pozytywne przykłady, że razem można zrobić o wiele więcej. Trzeba uświadomić sobie, że za chwilę ktoś inny te obiekty przejmie i to on będzie stawiał warunki. Musimy się wreszcie otrząsnąć i próbować coś robić, a nie tylko jęczeć i płakać, czekając na jakiegoś zbawcę i dobroczyńcę z zewnątrz. Bo on wcześniej czy później na pewno przyjdzie, ale tak jak przetwórcy będzie ,,rżnął nas równo z betonem”, a my obudzimy się jak zwykle z ,,ręką w nocniku”.
Inne artykuły autora:
Czy sadownicy potrafią korzystać ze swojej reprezentacji w Izbach Rolniczych?
Moje spojrzenie na kryzys w sadownictwie 18 lat wstecz. Czy od tego czasu wiele się zmieniło?
Czy my, sadownicy, kiedykolwiek nauczymy się działać wspólnie?
Komentarze
Można było kilka lat temu wymienić odmiany i gatunki na bardziej perspektywiczne i dochodowe.
A u nas dalej sadzi się wiśnie,porzeczki,sampiona,ligo la,glostera i czerwonego idareda i mamy pretensje że nie zarabiamy.
To chyba nie pozostaje nic innego tylko wyrwać sad, iść do pracy i może wtedy się coś zmieni.
Nikt nie jest zainteresowany promowaniem i hodowaniem nowych smacznych odmian bo mamy produkować plastikowe trawiaste gówno które przejedzie milion kilometrów i wytrzyma trzy tygodnie w 21 stopniach na sklepie.
No to nic dziwnego że spożycie maleje.
Owocowo-warzywny został sprzedany
Niema nic naszego czyli Polskiego a zachodnie koncerny wyciskają soki z naszych
Sadowników jak chcą i kiedy chcą zależy tylko od urodzaju owoców
Bo to jest wina właśnie tych programów unijnych, które za pyszczydła trzymają cenę produktów rolnych nie tylko w sadownictwie. Nic nie ma za darmo - dofinansowania są skrupulatnie wkalkulowane w cenę, stąd jabłka po 8gr były.
Trudno sprawdzić przed napisaniem kolejnego artykułu o niczym?
Wolałbym odpowiedzi na moje pytania zamiast wywodów o rżnięciu...
Zysk jest prezesa strata członków grupy
Dopóki nie zmieni się podejście prezesów i zarządu grup do członków doputy będą wieczne oskarżenia jednych przez drugich i nie będzie wspólnego działania...i żadne pisanie artykułów tego nie zmieni bo liczy się uczciwość i przejrzystość oraz etyka biznesu
Proszę mi pomóc i odpowiedzieć na moje idiotyczne pytania.
1 ile grup kupuje opryski dla swoich członków?negocjuje ceny,rabaty,gratisy itp?
2.ile grup kupuje lub negocjuje cenę paliwa dla członków?
3.ile grup płaci członkom ceny wyższe o kilka groszy swoim członkom?
4.ile grup kredytuje się pieniędzmi członków?i czy wypłacają im jakieś odsetki z tego tytułu jeśli to robia??
I powtórzę ...nie taka była idea tworzenia grup producenckich
Wspólny zakup środków ochrony roślin,nawozów,maszyn.zbyt w lepszych cenach niż rynkowe,na korzystniejszych warunkach.itp itd
A co mamy???grupy założone przez firmy handlowe,które mają wypracować zysk dla prezesa.
Rzuca ochłap w postaci opryskiwacza,drzewek lub platformy robiąc z producenta niewolnika i dostawcę taniego surowca bez realnego wpływu na działalność grupy....
Wszystko można razem...na uczciwych,przejrzystych zasadach by wszyscy na tym jednakowo korzystali...
Oferowali 30 gr mniej niż inne grupy.
Dziękuję
Wtedy czeka nas Swietlana przyszłość...Rajpol da drzewka,maszyny a my będziemy tylko dostawcami taniego surowca.
Ku chwale ojczyzny i prezesa