Po czynach ich poznacie
Proszę przeczytajcie Państwo ten artykuł:
Zrównoważona produkcja owoców to konieczność
W badaniach ankietowych dla 57% konsumentów ważny jest brak pozostałości środków ochrony roślin. Jak mawiał Mark Twain "są kłamstwa, okropne kłamstwa i statystyki". Niby jak ci konsumenci zawracają uwagę na pozostałości środków ochrony roślin? Deklarować to sobie można wszystko, ale rzeczywistość dnia codziennego brutalnie weryfikuje te deklaracje. W marketach, na jabłkach, nie ma informacji o pozostałościach środków ochrony, więc niby jak konsumenci pokazują swoje przywiązanie do tej kwestii? Pytają kasjerów w Lidlu o analizę pozostałości dla danej partii owoców? Słyszał ktoś o czymś takim? Absolutnie nikt nie zwraca na to uwagi, bo nawet nie ma szansy, aby taką wiedzę posiąść, a więc nie może się tym kierować przy wyborach zakupowych. Wbrew lansowanej modzie na eko i bio, wcale a wcale nasi konsumenci nie przejawiają jakiegoś wielkiego zainteresowania tymi kwestiami. Certyfikat ekologiczny powinien dawać gwarancję wolności od wszelkich pozostałości chemicznych środków ochrony, a więc ten zielony listek jest jedynym sposobem, aby konsument mógł wybrać owoce czy warzywa bez pozostałości. Jednak konsumenci wcale nie sięgają po te produktu zbyt często mimo, że logo tego certyfikatu jest całkiem rozpoznawalne wśród nich. Widzieliście Państwo półki eko w marketach? Jaki procent wystawki zajmują owoce i warzywa eko a jaki te konwencjonalne? Deklaracje konsumentów z tego badania, na które powołuje się Związek są niewiele warte, bo nie stoją za nimi żadne faktyczne decyzje konsumenckie.
Jesteśmy biznesmenami, więc zacznijmy opierać swoje decyzje na podstawie faktycznych zachowań rynkowych konsumentów, a nie deklaracjach z ankiet. Jestem wielkim zwolennikiem certyfikacji ale prawda jest tak, że dopóki nie będzie popytu na certyfikowane produkty, to nie ma sensu się w to pakować, a takiego popytu po prostu w kraju nie ma i – mam nieodparte wrażenie – że jeszcze długo nie będzie. Zobaczmy w jaką stronę idzie polski handel. Mamy zwiększanie się roli marketów, wśród których dominują dyskonty, typu Lidl czy Biedronka. Wielkie sieci przechodzą z kartonów 6 kg, z wytłoczką i stickerem na rzecz 13 kilogramowych pudełek, z jabłkami ułożonymi luzem albo wręcz do handlu jabłkami w skrzyniach. Chcemy produkować produkty o wysokiej jakości, z logo, certyfikatem i wolne od pozostałości, czyli towar premium, ale sprzedawać je w dyskontach, konsumentom, dla których najważniejsza jest cena. To się nie klei. Może warto by sobie przypomnieć najsłynniejszą kampanię marketingową dla jabłek, czyli wprowadzenie CosmicCrisp do handlu w USA:
Tak się robi marketing, tak się kreuje popyt.
Komentarze
Tak jak samochody elektryczne, wiatraki, pompy ciepła i cały ten syf. Bez dotacji nikt by tego nie robił, brak ekonomicznego uzasadnienia.
Związek dostał grant, więc za kasę promuje.
Utrata władzy odebrała im resztki rozumu
Nie pastw się nad uposledzonym
Po czynach to ja poznałem ekologów
Tylko od jednego kupiłbym jabłka
Tobie już od dawna zgrzyta pod deklem ze starości
Sprostowanie :
Nie jest fajnie że go tak nazwał , ale fajnie żezaczyna zgrzytać w koalicji zemsty.
Zaczyna zgrzytać.